Godziny na kolanach nie dają pokoju i szczęścia? Trzeba czegoś więcej. O różnicy między dwoma postawami religijności mówił ks. Krzysztof Herbut w czasie październikowego spotkania modlitewnego w Ząbkowicach Śląskich.
Zachęcał, by mieć otwarte oczy, bo zło zawsze chce człowieka oszukać, wykrzywić prawdziwy obraz samego siebie i otaczającego świata. Nawiązując do historii o miłosiernym Samarytaninie wyjaśniał, że postawa kochania drugiego powinna być owocem miłości do Boga.
- Spójrzmy na kapłana, który minął tego nieszczęśnika i nie pomógł mu. Być może wieczorem zrobił sobie bilans dnia, rachunek sumienia. I jeśli miał zatwardziałe serce, mógł w ogóle tego grzechu, tego zła nie zauważyć. Miał zakryte oczy, był zaślepiony, oszukany przez pewność siebie. Może tak być też z nami. Bóg daje człowieka, chce by mu okazać miłosierdzie, a źle uformowane sumienie może go nie dostrzec. Ludzie wokół takiej osoby będą cierpieć, a ona sama będzie żyła w kłamstwie, przekonana o swojej świętości. Jezus mówi: błogosławieni miłosierni albowiem oni miłosierdzia dostąpią. Taki człowiek, ten kapłan z przypowieści, nie może więc być szczęśliwy. Człowiek, który nie kocha nie może być szczęśliwy. Można być poprawnym w przepisach i nie spotkać Boga, być nieszczęśliwym. To jest dramat – podkreślał ks. Herbut dając też inne powody rezygnacji z czynienia miłosierdzia jak lęk czy chciwość.
Pokazał, że każda z przeszkód wiąże się z brakiem miłosierdzia względem siebie i dał lekarstwo na tę chorobę.
– Widać to chociażby po osobach, które wiążą się z nieczystością, są z nią uwikłani. Ich serca są smutne. Ile oni często mają do siebie pogardy? Nieraz nawet sami siebie nienawidzą i nie mogą z tego wyjść. Człowiek pcha się w coś, co go niszczy. Gdzie jest więc miłość dla siebie? Gdzie miłosierdzie? Nie ma. Musi więc prosić o miłosierdzie, o odebranie tego przywiązania. Ile razy? Jeśli każdego dnia sięgał po zło, powinien tak samo długo i często prosić o uwolnienie. Ta prośba stanie się wówczas zadośćuczynieniem za zło – wyjaśniał homileta.
Wraz z zebranymi jeszcze przed Mszą św. modlił się Różańcem, powierzając wszystkie zniewolenia, choroby duszy i ciała. Zachęcał też, by mieć otwarte oczy na potrzebujących i wychodzić do nich z miłością.