"Górnik" był żołnierzem Armii Krajowej i działaczem powojennego podziemia. Brał udział w obronie Wołynia. Od 1953 r. był mieszkańcem Świdnicy.
Uroczystości pogrzebowe odbyły się 13 listopada w kościele pw. św. Andrzeja Boboli, a następnie żałobnicy przenieśli się na cmentarz przy al. Brzozowej. Zmarłego 100-latka żegnali rodzina, przyjaciele, związki kombatanckie, świdniczanie i wojskowa asysta honorowa.
Władysław Brodowski przyszedł na świat 10 czerwca 1920 r. w Lednem, w granicach dawnego województwa wołyńskiego na terenie II RP. Gdy wchodził w dorosłość, na Wołyniu odczuwalny był już wzrost napięcia i niepokojów społecznych. Z czasem powołano do życia pierwsze oddziały samoobrony, do których wstąpił. Działał w organizacji "Strzelec", która prowadziła działalność zwiadowczą oraz zajmowała się kompletowaniem i przechowywaniem broni.
Później wstąpił w szeregi jednego z pierwszych oddziałów, wówczas formowanego, polskiego podziemia - Armii Krajowej, pod dowództwem kpt. Władysława Kochańskiego ps. Bomba, przez towarzyszy zwanego też "Wujkiem". Przysięgę złożył w lipcu 1943 r. w Hucie Stepańskiej, przyjmując pseudonim "Górnik". Jego oddział został wcielony do kompanii Franciszka Pukackiego, ps. Gzyms.
"Moich rodziców wywieziono na roboty do Niemiec. Pożegnałem się z nimi i wróciłem do oddziału. Zebraliśmy się w dużej stodole i tam kpt. »Bomba« zaproponował, żeby stworzyć oficjalny, regularny oddział partyzancki. Niektórzy mówili, żeby trzymać broń i czekać, wałęsać się po lasach. On nikogo nie namawiał. Kto chciał składał przysięgę, a reszta droga wolna. Mówił też przy tym, z czym to się wiąże i jaka ciąży za to odpowiedzialność. Przysięgę złożyło wtedy około 100 najwierniejszych towarzyszy »Bomby«, w tym ja" – opowiadał kilka miesięcy temu lokalnej prasie.
Brał udział w obronie polskiej ludności cywilnej przed napadami UPA, w walkach pod Kowlem, w przeprawie nad Bugiem oraz innych działaniach na terenie II RP do czasu rozwiązania jego oddziału w roku 1944. Podczas jednej z akcji został postrzelony w biodro. Już po rozbrojeniu, aż do zakończenia wojny, działał w konspiracji na terenie Lubelszczyzny oraz w innych regionach kraju, służąc sprawie polskiej.
Dwa lata po ustaniu działań wojennych przebywający na Pomorzu pan Władysław natrafił na ślad swojej rodziny. Jego rodzice i siostry, wywiezieni wcześniej do Niemiec, osiedlili się w Nowiźnie, obok Dzierżoniowa na Dolnym Śląsku. Postanowił do nich dołączyć.
Zmarł 7 listopada 2020 r.
Dalszą jego historię znajdziecie w artykule z czerwca, kiedy to obchodził swoje setne urodziny (100-letni świdniczanin wzorem patriotyzmu).