Nie każde pieśni można i wypada śpiewać przy wspólnym biesiadowaniu, dlatego powstała Hejszovina.
Ale to wcale nie znaczy, że zespół wokalny Hejszovina śpiewa do przysłowiowego kotleta. W swoim repertuarze mają pieśni ludowe i stylizowane, pochodzące z różnych regionów Polski.
Mogą pochwalić się także bogatym programem pieśni patriotycznych i kolęd. Wykonują również utwory Moniuszki, a wraz ze swoimi przyjaciółmi z Czech i Gruzji potrafią zaśpiewać kilka pieśni w ich ojczystych językach. To czyni z nich zespół, który wymyka się standardowym pojęciom muzyki ludowej.
Większość członków zespołu to osoby, które śpiewają także w działającym od 15 lat miejskim chórze Sta Allegro, prezentującym głównie utwory sakralne. To oni w 2013 roku postanowili założyć osobną grupę nastawioną na nieco lżejszą muzykę. – Jesteśmy zaprzyjaźnieni z czeskim chórem z Nachodu i oni mają mnóstwo swoich ludowych piosenek. Było wiele takich spotkań, gdzie przy wspólnym biesiadowaniu nie mieliśmy utworów, które moglibyśmy zaśpiewać. Z tego powodu, że nie jesteśmy związani z żadnym folklorem, zaczęliśmy wyszukiwać utwory, które nas dotyczą, m.in. z Wołynia czy spod Lwowa – mówi Elżbieta Maćkowska. Miłość do muzyki przejęła właśnie od swojego taty, który pochodził ze Wschodu. Lubiła śpiewać wraz z nim piosenki z lat jego młodości, ale dopiero kiedy odchowała czwórkę dzieci, mogła poświęcić się swojej pasji. Teraz dwa razy w tygodniu uczestniczy w próbach zespołu i chóru. Dochodzą do tego częste występy, a także samodzielna praca w domu nad doskonaleniem śpiewów i opanowaniem na pamięć tekstów. – Często namawiam osoby, które nie mają co ze sobą zrobić i są w stanie lekko depresyjnym. Tutaj zawsze jest wesoło. Oprócz tego, że razem śpiewamy, to jeszcze zawieramy przyjaźnie, nawiązują się bliskie relacje między nami. Przyjść może każdy, wystarczy lubić śpiewać i chcieć się zaangażować. Od początku problem jest z panami, bo oni jakoś się krępują – mówi z uśmiechem Elżbieta.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się