Od lat pan Ryszard wraz z rodzeństwem przygotowują świąteczne iluminacje rodzinnej posesji. Swoją pasją pociągają nie tylko gapiów z całego Dolnego Śląska, ale i sąsiadów do naśladowania.
Już po przekroczeniu granicy wsi pod Dzierżoniowem widać różnicę. Iluminacje domów, ogrodów czy całych posiadłości są tu dużo bogatsze niż w sąsiednich miejscowościach. Wszystkie one jednak bledną, gdy dociera się do domu pana Ryszarda Drabika.
- Początki sięgają 2000 r., kiedy jak wiele osób dekorowaliśmy dach naszego domu. Później co roku chcieliśmy coś do tej świątecznej iluminacji dodać. A od 5 lat można powiedzieć, że nasza iluminacja rozrasta się bardzo dynamicznie. Wszystkie figury są przez nas projektowane i wykonywane. Już w wakacje trwają prace przy budowie stelaży, które wymyślamy na wiosnę, a od początku października instalujemy na nich lampki choinkowe. Całość można podziwiać od 18 grudnia do 20 stycznia w godz. 16.30 do 22.00 - dodaje współtwórca ogrodu światła w Gilowie.
Rozwijająca się atrakcje tej niewielkiej wsi nie tylko przyciąga turystów, ale i inspiruje innych mieszkańców do obfitszego zdobienia swoich domów.
- Zaczęło się od pani sołtys, a później również inni zaangażowali się w iluminację Gilowa. Cieszę się, że mogłem być ze swoim pomysłem inspiracją dla innych. Z doświadczenia wiem jednak, że początki nie są łatwe. Z czasem nabiera się wprawy w projektowaniu, spawaniu i układaniu wszystkich elementów. Również koszt instalacji jest dziś dużo niższy niż wcześniej dzięki światełkom ledowym, które zamawiamy dużo wcześniej, by było taniej. Nie mamy tu żadnych zarobków ani sponsorów. Sami na wszystko łożymy. Już w ubiegłym roku prosiłem o nieużywane, leżące w domach sztuczne choinki, które pomogą rozbudować projekt, ale odzew był niewielki. Może w tym roku ktoś nam podaruje nieużywane drzewka - podkreśla z nadzieją pan Ryszard, którego można spotkać w ogrodzie w stroju zielonego krasnala. Chętnie opowiada historię pomysłu i o tym, jak włącza tyle światełek jednocześnie. Obiecał też, że w przyszłym roku znów podwórze rozbłyśnie, a konstrukcja będzie dużo większa i bogatsza w kolorowe figury.
- O miejscu dowiedziałam się przypadkowo na jednej z grup facebookowych. Wyobrażałam sobie to w dużo skromniejszej formie. Tymczasem widok na żywo mnie oczarował. To niesamowite, że coś takiego robią ludzie bezinteresownie. W dodatku z roku na rok pomysł jest rozbudowywany, a właściciel wita gości życzliwym słowem i wystawionymi cukierkami. Na pewno przyjadę tu znów w przyszłym roku - mówi Justyna, jedna z odwiedzających w tym roku iluminację pana Drabika.