Gotowi są nie tylko na niesprzyjające warunki atmosferyczne, zmęczenie czy wszechogarniającą ciemność, ale i na to, by stanąć za Chrystusem.
W nocy z 26 na 27 marca ponad 250 osób wyruszyło z kościoła Wniebowzięcia NMP w Bielawie na nocną wyprawę z rozważaniami męki i śmierci Chrystusa. Prawie połowa z nich wybrała najkrótszą, ale wcale nie najprostszą trasę liczącą ok. 20 km.
– Idziemy po raz pierwszy i jakoś naturalnie zdecydowaliśmy się na tę drogę, żeby się sprawdzić. Jeśli damy radę, w przyszłym roku być może wybierzemy dłuższą – mówi Dorota, która na EDK wybrała się wraz z mężem i synem.
Podobnie zaczynał w ubiegłym roku ks. Tomasz Kula, który tym razem poszedł na liczącą ponad 40 km trasę św. Rity.
– Wędrówka w ciszy, dużo czasu na modlitwę i rozważanie stacji Drogi Krzyżowej, a przede wszystkim ofiara z samego siebie dają odczuć, że intencje, które ze sobą niosę wymagają trudu. Zależy mi na nich, dlatego nie boję się iść z krzyżem w ciemność – podkreśla.
To nie jedyny duszpasterz z parafii Wniebowzięcia NMP, którego w tym roku można było spotkać na EDK. Wraz z młodzieżą poszli też: ks. Łukasz Basisty i ks. Tomasz Kowalczuk. Ten ostatni przewodniczył Mszy św. rozpoczynającej bielawską EDK.
– Dlaczego warto żyć ekstremalnie? Bo Chrystus tak żył, co przypomina dzisiejsza Ewangelia. Nie bał się stanąć oko w oko z tymi, którzy mieli kamienie w ręku i chcieli go zabić. Poza tym z wielką cierpliwością z nimi rozmawiał wykazując ich błąd, ale jednocześnie nie traktował ich jak wrogów. W ten sposób chce nam pokazać jak powinniśmy traktować naszych przeciwników, miłować nieprzyjaciół – przypominał w homilii duchowny.
Tego dnia Ekstremalne Drogi Krzyżowe odbyły się również w Szczytnej, Świebodzicach, Wałbrzychu i Ząbkowicach Śląskich.