Do pięciu parafii udali się ze świadectwami swojego powołania diakoni i alumni świdnickiego seminarium. Dla tych, do których nie mogli dotrzeć tego dnia - nagrali film.
W niedzielę 25 kwietnia już po raz 58. obchodzony był Światowy Dzień Modlitw o Powołania, rozpoczynający w Polsce Tydzień Modlitw o Powołania do Kapłaństwa i Życia Konsekrowanego. Z tej okazji klerycy świdnickiego seminarium udali się w mniejszych grupach do 5 parafii w Dzierżoniowie, Świdnicy, Świebodzicach i Wałbrzychu, by dawać świadectwo swojego pójścia za Chrystusem.
W stolicy diecezji wybór padł na parafię pw. św. Andrzeja Boboli i NMP Królowej Polski. W pierwszej z nich dk. Jarosław Biłozor na wszystkich Msza św. przekonywał, że pójście za głosem powołania to droga na całego. - Codziennie coś tracimy: czas, pieniądze, siły, włosy czy zęby. Zdarza się też, że tracimy jakieś osoby. I te straty najbardziej bolą, ale jak wiemy, jest wiele takich, które są dla nas oczywiste i naturalne. Jezus dziś do nas też mówi o stracie. O oddaniu swojego życia za owce, za nas. W ten sposób wytyczył nam szlak, którym mamy zmierzać. Mamy więc oddać życie. Ale co to znaczy? Czy mam zostać zabity jak On na krzyżu? Być może, ale chodzi też o coś, co dzieje się na co dzień. Jeśli jesteś mężem, żoną, ojcem, księdzem - to powinieneś to robić na maksa. Podobnie z innymi naszymi działaniami w życiu. Jeśli jestem studentem, uczniem, pracownikiem - powinienem to robić na maksa - podkreślał diakon, który po jednej z Mszy św. wraz z pozostałymi klerykami spotkał się również z parafialną służbą liturgiczną.
Na świdnickie Osiedle Młodych wraz z kilkoma klerykami przybył ks. Piotr Gołuch, który również pokazywał Jezusa jako wzór dobrego pasterza. - Po pierwsze jest dobry. Taki, który chce dla każdego i każdej z nas jak najlepiej, chce nam pomóc. W swojej dobroci posunął się do granic, a nawet poza granice tego, co jesteśmy sobie w stanie wyobrazić. Nie tylko powiedział, że jest dobry, ale i pokazał to na krzyżu. W dzisiejszej Ewangelii Jezus przedstawia się również jako ten, który zna swoje owce. Ta biblijna znajomość nie jest rozumiana jak dzisiaj, że wystarczy mieć czyjeś imię i nazwisko czy numer telefonu. Gdy w Biblii czytamy, że ktoś kogoś zna, to mamy wówczas do czynienia z niezwykłą bliskością. Najlepiej widać to w scenie zwiastowanie, kiedy Maryja pyta anioła "jakże się to stanie, skoro nie znam męża?". Oni nie dopełnili jeszcze małżeństwa. I o takiej bliskości mówi Chrystus. Zna cię, wie, co jest w twoim sercu, zna radości i smutki. Wie, co cię niesie, podnosi, ale i smuci. Mówi o sobie też jako o tym, który jednoczy w jedną owczarnię, w jeden Kościół - wyjaśniał ojciec duchowny, a żeby nie być gołosłownym, poprosił kleryków o świadectwo swojej drogi odkrycia dobroci Boga.
W Świebodzicach u św. brata Alberta słowo Boże głosił dk. Emil Dudek, zauważając, że Chrystus całkowicie zmienił obraz jednego z najbardziej popularnych zawodów ówczesnej Jerozolimy. - Słuchacze wiedzieli, że zagubionej owcy nie przynosi się z powrotem do stada, bo mogłaby ponownie uciec lub być zachętą dla innych do ucieczki. Po znalezieniu zabijano ją i przerabiano na mięso i wełnę. A tymczasem Jezus mówi o zupełnie innej logice, promując przebaczenie i troskę o zagubionych - przekonywał duchowny. W czasie Mszy św. dla dzieci wraz z kolegami z seminarium spróbowali prawdę o Dobrym Pasterzu pokazać w formie inscenizacji. Był też czas na świadectwa i indywidualne rozmowy z wiernymi. Ponadto klerycy ze świdnickiego WSD odwiedzili parafię pw. Chrystusa Króla w Dzierżoniowie i Aniołów Stróżów w Wałbrzychu. Wszędzie tam nie tylko mówili o swoim powołaniu, ale i dawali świadectwo swojej wiary.
Dla tych, którzy nie mogli ich zobaczyć na żywo, przygotowali materiał filmowy, który można zobaczyć poniżej: