Andrzej Hercuń wraz z przyjaciółmi jest twórcą obywatelskiej inicjatywy, której celem jest koordynowanie działań pomocowych w Świdnicy i okolicach.
Telefon wibruje mu bez przerwy. Poprzedniej nocy spał może pół godziny. Rzucenie się w wir zajęć to jego sposób na poradzenie sobie ze stresem. Jest specjalistą od zarządzania kryzysowego. Podczas powodzi w 1997 r. na wrocławskim Szczepinie był szefem zabezpieczenia. Ma doświadczenie, wiedzę i siatkę kontaktów. A także odpowiednich ludzi wokół siebie. – Grzechem byłoby tego nie wykorzystać – mówi Andrzej Hercuń. Skupił się na tworzeniu bazy miejsc noclegowych, kierowców, specjalistów oferujących pomoc medyczną i psychologiczną. Prowadzi rozmowy z potencjalnymi pracodawcami i zaczyna gromadzić oferty pracy. Wie, że niebawem będą one potrzebne. Uruchomił również infolinię w języku ukraińskim (+48 74 884 10 13). Niecały tydzień po agresji na Ukrainę ruszyła w pełni funkcjonalną witryna www.dompozadomem.pl, która zwiększa efektywność pomocy kierowanej do potrzebujących.
Pomagają mu m.in. pochodzący z Charkowa Oksana i Roman. Rok temu przyjął ich pod swój dach i jak się okazuje, była to opatrznościowa decyzja. Dzięki ich zaangażowaniu problemem nie jest chociażby bariera językowa. – Firmę przekształciłem w sztab kryzysowy – mówi do telefonu Andrzej Hercuń, informując, że na razie nie przyjmuje nowych zleceń. W Świdnicy prowadzi drukarnię, jest też właścicielem agroturystyki. Dziesięć miejsc noclegowych przeznaczył w całość dla uciekających przed wojną Ukraińców.
Anna i Grzegorz zgłosili chęć przyjęcia uchodźców na portalu społecznościowym, zanim strona administrowana przez Andrzeja Hercunia zaczęła jeszcze działać. Syn zgodził się odstąpić łóżko. Kolejnego dnia dowiedzieli się już, że gościć będą kobietę z 15-letnim synem. - Mamy dwa pokoje, to jednym możemy się podzielić - mówi Anna. Takich osób zgłosiło się o wiele więcej. W samej bazie, którą dysponuje Andrzej Hercuń, jest 350 miejsc noclegowych, a dotyczy ona tylko Świdnicy i okolic. W skali diecezji ich ilość można liczyć w tysiącach.
Andrzej Hercuń wskazuje, że pomagać należy z głową. - Hamuję kierowców, którzy chcą jechać spontanicznie na granicę. Niektórym może się wydawać, że wystarczy tych ludzi przywieźć, zakwaterować i tu problem się kończy. A on się właśnie zaczyna. Tłumaczę kierowcom, że niedługo będą potrzebni na miejscu, żeby na przykład zawieźć mamę z dzieckiem do lekarza. Dzięki temu zapewnimy tym ludziom komfort i zbudujemy ich zaufanie do nas - wyjaśnia, zachęcając do wypełniania formularza na stronie www.dompozadomem.pl.
Osobom, które zgłosiły gotowość przyjęcia uchodźców pod swój dach, poleca zapoznać się z poradnikiem stworzonym przez psychologów, który daje niezbędną wiedzę na ten temat. (do pobrania tutaj). - Opisane są tam sytuacje, które mogą nas spotkać. Przede wszystkim, to my jako gospodarze ustalamy warunki - mówi, zaznaczając, że przede wszystkim trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, na jak długo możemy sobie pozwolić na przyjęcie gości. - Powinniśmy jasno określić granice, po to, żeby ci ludzie mieli wiedzę, a ona daje spokój - dodaje.