– Ewangelia nigdy nie była nam tak bliska. Możemy jej doświadczać i konfrontować się z nią – mówi proboszcz jednej ze świdnickich parafii.
Od kilku dni nosiło go i nie mógł znaleźć sobie miejsca. Miał przekonanie, że zbiórka na pomoc uchodźcom, którą jego parafianie wsparli nad wyraz hojnie, to zdecydowanie za mało.
Musiał coś zrobić, bo dramat ludzi uciekających przed wojną, o którym wiedział z przekazów medialnych, nie dawał mu spokoju. Zabrał kilka tysięcy złotych przeznaczone na pomoc biednym w parafii, wsiadł w samochód i pojechał na dworzec główny we Wrocławiu. Kiedy dotarł na miejsce, poczuł się bezsilny. Z nadjeżdżających pociągów wychodziły kolejne osoby, a tłum koczujących na hali dworca ludzi z godziny na godzinę stawał się coraz większy. Ktoś zaproponował, żeby – jeśli chce pomóc – założył żółtą kamizelkę wolontariusza. Podchodził do ludzi, rozmawiał, wręczał pieniądze. – Zobaczyłem mamę z dwojgiem dzieci, które siedziały na walizce. Wysiadła na dworcu we Wrocławiu i nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Stała bezradna. Serce powiedziało mi, że trzeba ją zabrać – opowiada proboszcz jednej ze świdnickich parafii, który pragnie zachować anonimowość.
Lidia, kiedy wsiadła do samochodu, wyznała przestraszona, że zapomniała zrobić zdjęcia numerów rejestracyjnych. Jej dzieci Lada i Olejs zasnęły na tylnych siedzeniach. Kapłan, decydując się zabrać Lidię, nie wiedział jeszcze, gdzie ją umieści. Wystarczył jednak jeden telefon do parafian, którzy już wcześniej zgłosili gotowość przyjęcia uchodźców pod swój dach.
– Nigdy Ewangelia nie była nam tak bliska – mówi. Dopiero wieczorem, gdy odprawiał Mszę św., przeczytał tekst przewidziany na ten dzień: „Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść. Byłem spragniony, a daliście Mi pić. Byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie. Byłem nagi, a przyodzialiście Mnie”. – Na Eucharystii miałem pokój serca, że mogłem kawałek tej Ewangelii zrealizować. Ona spełnia się na żywo. Możemy jej doświadczać i konfrontować się z nią. Wobec niej nie można być bezczynnym. Zachęcam, żebyśmy wyszli ze strefy komfortu i pomagali na tyle, na ile nas stać – dodaje.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się