Kult czeskiego księcia nie tylko szybko rozpowszechnił się po jego męczeńskiej śmierci w kraju, ale i w krajach ościennych, jak Polska. Tak trafił do gotyckiej świątyni, która po latach stała się katedrą.
Święty Wacław stał się patronem świdnickiego kościoła już w 1296 r., a dopiero dwa lata później dołączył do niego św. Stanisław. Przypomniał o tym w czasie odpustowej Mszy św. 28 września bp Marek Mendyk.
- Mimo tak szeroko rozchodzących się kręgów żywego kultu św. Wacław nie jest jednak postacią, która by występowała w historii wyraziście. Nie wiadomo, czemu po śmierci jego ojca Wratysława zmarłego w 920 r. wychowywała go babka św. Ludmiła, nie zaś matka Drahomira ze Stodor, która związała się silniej z jego bratem Bolesławem - tym, który był zabójcą i następcą Wacława - przypominał biskup świdnicki, podkreślając, że bardzo szybko po śmierci zaczęto czcić go jako świętego, a ciało przeniesiono do ufundowanego przezeń praskiego kościoła św. Wita.
Posługując się przykładem patrona katedry, zachęcał, by odważnie pójść za Jezusem. - Chrześcijanin powinien tak żyć na co dzień, by wszystkie duchowe wartości, sprawy, motywy znaczyły dla niego więcej niż sprawy materialne i cielesne. Nie jest to łatwe. Ale przynosi tak wiele radości, wzbogaca człowieka wewnętrznie, pozwala odkrywać tyle nowego w świecie, w samym sobie, w ludziach żyjących obok, że ktoś, kto raz tego zakosztował, nie zamieni tego na przemijające radości świata - przekonywał bp Marek.
Wraz z biskupem Mszę św. koncelebrowało kilku kapłanów funkcyjnych i duszpasterzy parafii katedralnej.