W połowie Wielkiego Postu, gdy gorliwość spada, zapragnęli zaczerpnąć u źródła.
Czas Wielkiego Postu jest idealną okazją do zatrzymania się i poszukania odpowiedzi na pytania: Skąd przychodzimy? Dokąd zmierzamy? Nie tylko po to, aby lepiej przeżyć nadchodzące Święta Wielkanocne, ale by jeszcze pełniej i szczęśliwiej przeżywać swoje życie. Propozycji spotkań jest wiele. Niektóre z nich odbywają się w prostocie i bez wielkich duchowych fajerwerków, jednak w słowie Bożym przekazują uczestnikom dobrą nowinę: w ciągle zmieniającym się świecie jedno pozostaje niezmienne – miłość Boga.
Spragnieni wody
Z inicjatywą zorganizowania dni skupienia w Kudowie-Zdroju wyszła s. Gabriela Mickiewicz. Elżbietanka, na co dzień posługująca w domu rekolekcyjnym, chciała podzielić się swoim doświadczeniem Pana Boga. – Wiele osób sygnalizowało potrzebę uczestnictwa w dniach skupienia. Nie jestem zwolenniczką robienia wielkich akcji, ale chciałam, żeby ludzie spotkali się z Bogiem. Dlatego tak ważna jest obecność kaplicy w naszym domu. Do pomocy zaprosiłam ks. Michała Pietraszka, którego znam wiele lat i który potrafi zawsze dobrze nazwać to, co ja sama mam w sercu – mówi elżbietanka.
Rekolekcjonista w konferencjach nawiązywał do historii spotkania Jezusa z Samarytanką przy studni. – W tym roku, gdy czytałem ten fragment, po raz pierwszy nie oceniłem tej kobiety. Często jesteśmy poranieni i sięgamy po wszystko, aby tylko zagłuszyć nasze cierpienie i samotność. A Jezus chce wejść w ten grzech. Nie ma innego sposobu nawrócenia, jak zobaczyć w sobie Samarytankę, Judasza czy Piotra i stanąć w prawdzie przed Jezusem, mówiąc Mu, że to ja nimi jestem. Inaczej słowo Jezusa będzie na zewnątrz i nie będzie mnie zmieniać – przekonuje ks. Michał. – To jest kerygmat. Jezus ukazuje mi, że jestem grzesznikiem, ale nie po to, aby mnie zniszczyć i zdeptać, lecz bym dał się poprowadzić do źródła – dodaje. Przekonuje, że konferencje mają tylko pomóc, a najważniejsze odbywa się w relacji sam na sam z Bogiem, który do swojej miłości potrafi przekonać każdego grzesznika. – Bóg mówi, że da mi szczęście, ale muszę być cierpliwa. Mogę, podobnie jak Samarytanka, unikać ludzi, którzy znają moją najgorszą przeszłość, ale mogę też swoje grzechy pokazać Jemu. Ten czas pozwala mi przepracować moją relację z Bogiem – mówi Bernadetta, która na dni skupienia przyjechała z Bożkowa wraz z mężem. – Ten czas pozwala mi odpowiedzieć na przewodnie pytanie tych dni: Człowieku, dokąd idziesz? Czy idę do studni, aby spotkać Jezusa, czy moje życie prowadzi do źródła wody życia? – uzupełnia jej mąż Jarosław.
Jak w domu
– To są moje wymarzone rekolekcje. Dojrzewały we mnie wiele lat. Na podstawie przypowieści o synu marnotrawnym chciałem przygotować katechezy kerygmatyczne dla młodzieży. Powoli układałem je sobie w głowie i w końcu mogę je zaprezentować – mówi franciszkanin o. Roch Dudek, który wraz z młodymi przyjechał na weekend w Góry Sowie. Nie wynajęli jednak ośrodka rekolekcyjnego, lecz zamieszkali w domku letniskowym przyjaciół o. Rocha. Ten element był dla niego bardzo ważny, w końcu syn marnotrawny wrócił właśnie do domu. – Potrzebowałem domu, gdzie będziemy sami. Celebrujemy tutaj bycie razem. Jest kominek, herbata, gramy w gry planszowe. To jest młodzież, z którą spotykamy się regularnie, ale czułem, że potrzebujemy wspólnego doświadczenia, do którego możemy się odwołać. Chcemy nawracać się razem – dodaje. – W trakcie rekolekcji słyszymy o miłości naszego wspólnego Ojca. Mamy szczęście, że poznaliśmy Kościół z dobrej strony i czujemy się w nim tak dobrze jak w domu. Ojciec Roch zaprosił nas, abyśmy ten weekend przeżyli właśnie jak rodzina. Dlatego ten dom – mówi Kuba. Do domku w Górach Sowich przyjechali w dziewięć osób. Na co dzień tworzą wspólnotę młodzieżową, w której wzrastają w wierze i uczą się odpowiedzialności za Kościół, będący dla nich domem. – Możemy się nawzajem wspierać i z odwagą przyznawać przed równieśnikami, że jesteśmy katolikami. Te rekolekcje czyszczą szkiełka, pokazują nie tylko moje grzechy, ale też coraz więcej widzę, za co mogę dziękować i co mogę robić jeszcze lepiej – uzupełnia Wiktoria.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się