Mieszkańcy Poniatowa pożegnali wieloletniego duszpasterza parafii Najświętszego Serca Jezusowego w Wałbrzychu. Na pogrzebie wspominali jego skromność i zaangażowanie w życie wspólnoty.
Mszy św. pogrzebowej, która odbyła się 11 kwietnia, przewodniczył biskup świdnicki Marek Mendyk. Jeszcze przed rozpoczęciem celebry zauważył, że spodobało się Panu Bogu, aby największe święta chrześcijaństwa zmarły duchowny przeżywał już w domu Ojca.
- Żegnając dzisiaj śp. ks. prał. Stanisława Pająka, pragniemy podziękować Panu Bogu za jego spełnione życie, za jego kapłaństwo i wrażliwość na sprawy człowieka. Pragniemy mu także życzyć, aby tęsknota za Bogiem – taka, jaką dzisiaj odczytujemy na kartach Ewangelii u Marii Magdaleny – spełniła się po drugiej stronie życia, by ujrzał z radością w całej piękności Chrystusa, za którym tęsknił, którego szukał i któremu tak wiernie służył - mówił pasterz diecezji.
Zmarłego proboszcza wspominali też parafianie i członkowie Związku Sybiraków, którego był kapelanem.
- Przez 43 lata posługi w naszej parafii jako proboszcz, a później jako rezydent był naszym drogowskazem na drogach do Boga. Był serdecznym przyjacielem, także mojej rodziny. Chrzcił nasze dzieci, udzielał Pierwszej Komunii Świętej, błogosławił małżeństwa, odwiedzał chorych i chował na cmentarzu parafian. Zawsze chciał spocząć wśród swoich i tak się stanie - podkreślił Wacław Kwieciński, odczytując napisany przez siebie wiersz przypominający życiorys ks. Stanisława.
Głos zabrali także prezes wałbrzyskiego oddziału Związku Sybiraków Adam Mitelsztet, wieloletni parafianin i ministrant parafii Andrzej Musiał i przedstawiciel rodziny.
- Wujek był dla nas zawsze przykładem dobrego człowieka i kapłana. Zawsze uśmiechnięty, życzliwy i pomocny. W latach młodości, kiedy był jeszcze w seminarium, przyjeżdżał do naszych rodziców i pomagał w pracach rolnych i gospodarskich. W swoim 60-letnim kapłaństwie zawsze służył Bogu i ludziom. W trudnych czasach PRL-u wybudował dwie plebanie, sam często zakasując rękawy i pracując. Był aktywnym kapłanem do ostatniego dnia swojego życia - wspominał członek rodziny.
Po Mszy św. zebrani na uroczystościach pogrzebowych duchowni i świeccy odprowadzili ciało zmarłego kapłana na miejscowy cmentarz.