Skończył tu działające niegdyś niższe seminarium księży chrystusowców. Po latach wrócił, by uczcić kolejną rocznicę ważnego w historii formacji wydarzenia.
Powstała w 1831 r. Legia Cudzoziemska stanowi dziś elitarną jednostkę armii francuskiej w ramach Sił Szybkiego Reagowania. Wcześniej jednak przez wiele lat była miejscem schronienia dla poszukiwaczy przygód i mocnych wrażeń. Słynęła z twardych metod szkolenia i dyscypliny. Służba w niej była też okazją do zadośćuczynienia dawnych win dla przestępców. Dzięki temu Legia Cudzoziemska stała się jedną z najbardziej rozpoznawalnych i najdłużej istniejących jednostek wojskowych na świecie.
W historii zapisali się przede wszystkim zwycięstwem w bitwie pod Camerone. W 1863 r. grupa 120 legionistów została wysłana do Meksyku, gdzie mieli bronić linii zaopatrzeniowych francuskiej armii na trasie Veracruz–Puebla. Po ataku, mimo beznadziejnej sytuacji, bronili się do ostatniego żołnierza, odpierając siłę 2 tys. najeźdźców. Upamiętniając to wydarzenie, cesarz Napoléon III kazał wyszyć nazwę „Camerone” na sztandarach, a nazwiska najdzielniejszych żołnierzy wygrawerować na ścianach „Invalides” w Paryżu.
W miejscu bitwy wybudowano w 1892 r. monument na cześć legionistów. W Polsce natomiast od 17 lat działa stowarzyszenie byłych żołnierzy i przyjaciół Legii Cudzoziemskiej, które w ubiegłym roku zorganizowało w Warszawie obchody 160. rocznicy bitwy pod Camerone, zapraszając na nie Ambasadora Francji w Polsce.
- Staramy się celebrować ten dzień, ponieważ jest dla nas przypomnieniem, że powierzone zadanie jest święte. W naszym stowarzyszeniu jest ponad 100 osób i są to nie tylko byli żołnierze, ale również przyjaciele oddani sprawie. Wzajemnie sobie pomagamy, czego owocem jest powstała w tym roku fundacja dbająca o byłych żołnierzy formacji. Staramy się też każdego roku upamiętniać wspomnianą już bitwę - mówi kpt. Krzysztof Michalik, prezes stowarzyszenia.
Wyjaśnia też, dlaczego w tym roku grupa postanowiła świętować od 20 do 21 kwietnia w Świdnicy.
- To piękne miasto, z piękną tradycją, które miałem już okazję odwiedzić. Można zobaczyć tu wiele ciekawych miejsc, a przede wszystkim ważna jest bliskość strzelnicy, gdzie mój przyjaciel Paweł Kwiatkowski zorganizował nam konkurs strzelecki - wyjaśnia prezes stowarzyszenia, służący w formacji już ponad 33 lata.
Ze Świdnicą związany jest również ks. Jerzy Chorzempa, kapelan stowarzyszenia, który przez ponad 9 lat służył w I Pułku Wojsk Kawaleryjskich Legii Cudzoziemskiej. Jeszcze przed przyjęciem święceń uczęszczał do Niższego Seminarium Duchownego Towarzystwa Chrystusowego w Świdnicy.
- Cztery lata przebiegły szybko i wspaniale. Na początku było dosyć trudno, bo było dużo zajęć, które nie były łatwe. Pochodziłem z wioski, mówiłem gwarą małopolską. Dodatkowo miałem też problem z ortografią, co chciałem naprawić. Poprosiliśmy więc naszego księdza profesora Huberta Mrzygłoda, żeby nas ćwiczył w ortografii. Udało mi się ukończyć niższe seminarium z dobrym wynikiem na maturze wewnętrznej - kościelnej i państwowej eksternistycznej. Po niej zgłosiłem się do naszego Wyższego Seminarium Duchownego w Poznaniu i następnie zacząłem nowicjat w Ziębicach - wspomina.
Do Świdnicy wracał przy różnych okazjach, spotykając się z przyjaciółmi, znajomymi, ale też świętując 50. rocznicę święceń kapłańskich. Tym razem przyjechał tu ze stowarzyszeniem, by świętować kolejną rocznicę historycznej bitwy. Główne uroczystości odbyły się w sobotę w hotelu i restauracji Stary Młyn, gdzie przybyli także przedstawiciele Ambasady Francji w Polsce. W niedzielę natomiast ks. Jerzy przewodniczył Mszy św. dla byłych żołnierzy i przyjaciół Legii Cudzoziemskiej.
- Jesteśmy na drodze wiary, na której mamy wpatrywać się w przykład Dobrego Pasterza, a nie najemnika, o którym mówi dzisiaj Ewangelia. Bo często takie osoby podejmują zadania dla pieniędzy, zdobycia sławy i idą po trupach do celu. Nie ma tam myślenia o Bogu, o służbie dla dobra ludzkości, narodu, ojczyzny. Nie ma poświęcenia, troski o innych. Byle oni żyli i było im dobrze - zauważył duchowny, nawiązując do tych, którzy w historii oddali swoje życie za idee.
Co ciekawe, każdego roku legioniści piszą o spotkaniu do papieża, który przesyła im pozdrowienia i błogosławieństwo.
- Mamy świadomość, że zwłaszcza w trudnych momentach działań wojennych pomoc duchowa jest niezbędna. Dlatego zawsze, gdziekolwiek się poruszamy, zabieramy ze sobą kapelanów. Służą nam na polu walki, ale i przy świętowaniu takim jak to - podsumowuje kpt. Michalik.
Więcej o ks. Jerzym Chorzempie w nr. 18. "Gościa Niedzielnego" na 5 maja br.