Po pięciu latach starań powołanego do tego celu komitetu udało się postawić na cmentarzu komunalnym w Jaworzynie Śl. pomnik Dziecka Utraconego.
Inicjatorami całej akcji było małżeństwo mieszkające w tej miejscowości i od kilku lat angażujące się w dzieła związane z Fundacją "Małżeństwo Rodzina", diakonią życia w Domowym Kościele, organizacją rekolekcji dla rodziców po stracie dziecka, Marszu dla Życia i Rodziny oraz innych inicjatyw związanych ze działaniami pro-life.
- Na początku chcę powiedzieć jedno wielkie "dziękuję" za to dzieło, które stanęło na jaworzyńskim cmentarzu. I to podziękowanie obejmuje wiele osób, ale szczególnie dziękuję pani Justynie i panu Pawłowi Dochniakom. Wiedziałem, jak bardzo leży im na sercu, żeby takie miejsce było właśnie tu, w Jaworzynie. Myślę, że ten pomnik-symbol jest swoistym miejscem refleksji, widocznym znakiem tęsknoty rodziców za utraconym, często nieutulonym dzieckiem. Jest to także wyraz szacunku dla godności ludzkiego życia od momentu poczęcia. Dzisiaj, kiedy próbuje się lansować, a nawet narzucać cywilizację śmierci, w Jaworzynie dokonuje się historyczny moment. W pokaleczonym i rozkrzyczanym świecie powstaje miejsce, które ma uwrażliwiać na dar przyjęcia każdego życia. To jest też pomnik, który będzie miejscem modlitwy dla rodziców, rodzeństwa, dziadków, całych rodzin dzieci nienarodzonych - podkreślał biskup świdnicki Marek Mendyk w czasie Mszy św., której przewodniczył w miejscowym kościele 25 maja.
Wcześniej na cmentarzu komunalnym poświęcił pomnik, o którego powstanie przez kilka lat zabiegali wspomniani już małżonkowie. - Śmierć dziecka kończy jego życie ziemskie często w sposób nagły i niespodziewany, zabiera wymarzoną przez rodzica przyszłość, oczekiwania, wspólny czas i jego dotychczasowe życie. Zabiera przyszłość, którą wyobrażał sobie w momencie, gdy dowiedział się, że ono jest i istnieje. Dla tych rodziców, rodzin, postanowiliśmy 5 lat temu wybudować pomnik - aby dać im nadzieję, wesprzeć, pomóc, a jednocześnie otoczyć modlitwą. Mamy nadzieję, że może to być również miejsce, które pomoże rodzicom przeżywać etapy żałoby i podejmować próby pogodzenia się z tym, czego doświadczyli - mówiła J. Dochniak, witając przybyłych gości.
Wśród nich byli nie tylko członkowie Społecznego Komitetu Budowy Pomnika Dziecka Utraconego, którzy uroczyście odsłonili posąg, ale także przedstawiciele wspólnot i osoby zaangażowane w zbiórkę na rzecz jego budowy. - Wdzięczność, którą czujemy, odejmuje nam trochę mowę, ponieważ zdajemy sobie sprawę, jak wiele osób wspierało słowem, modlitwą i darowiznami dzieło budowy pomnika Dziecka Utraconego w Jaworzynie Śląskiej. W sumie zebraliśmy 22 768 zł oraz otrzymaliśmy w ramach dofinansowania organizacji pozarządowych z gminy Jaworzyna Śląska 3000 zł. Ze względu na formę zbiórki, tj. na terenie parafii lub podczas spotkań Ruchu Światło-Życie oraz przez portal zrzutka.pl, nie jesteśmy w stanie policzyć wszystkich darczyńców, a co dopiero ich wymienić - zauważył P. Dochniak już na sali szkoły podstawowej, gdzie odbyła się okolicznościowa prelekcja.
Dziękując najbardziej zaangażowanym w dzieło - księżom, samorządowcom, fundacjom, mediom i osobom prywatnym - podkreślał, że lokalna społeczność z otwartym sercem przyjęła inicjatywę i pomogła zebrać pieniądze. - Oprócz budowy pomnika komitet działał również informacyjnie, to był nasz drugi cel: chcieliśmy poruszać temat straty dziecka i pomocy rodzicom i rodzinom w przestrzeni publicznej. Rozdaliśmy w Jaworzynie ponad 1,5 tys. ulotek z numerem telefonu zaufania dla rodziców po stracie, organizowaliśmy cykliczne Eucharystie za rodziców i rodziny po stracie, a także udostępniliśmy kompletne informatory dotyczące pomocy osobom po stracie dziecka na terenie parafii, dostępne również dziś na stoliku. Dlatego dzisiejsze odsłonięcie pomnika, wieńczące działania komitetu, chcieliśmy zakończyć, przekazując kolejną dawkę wiedzy - dodała jego żona, oddając głos zaproszonej prelegentce.
ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ Z WYDARZENIA:
Była nią Aneta Rams, teraupetka NEST, która przybliżyła tematykę wsparcia osób przeżywających żałobę. - Temat straty, żałoby, śmierci kogoś bliskiego czy ważnego dotyka każdego z nas. Jeśli nie prywatnie, w tych najbliższych relacjach, to jakoś pośrednio w wielu obszarach naszego życia. To doświadczenie straty jest trudne, bolesne, nieraz traumatyczne. Dlatego tak ważne jest, by nauczyć się sobie z tym jakoś radzić - rozpoczęła swoje wystąpienie.
Wyjaśniała, że na co dzień jednym z obszarów jej działalności jest praca z osobami dorosłymi, głównie po przejściach traumatycznych. I to dzięki temu doświadczeniu ośmiela się mówić na takie tematy. - Czym jest żałoba? To coś, czego doświadczamy, gdy ktoś umrze. Czym to tak naprawdę jest? Kilka bardzo ogólnych punktów. Po pierwsze - to jest naturalna reakcja człowieka. Co to znaczy naturalna? Że jeżeli ktoś nie doświadcza żałoby, to znaczy, że nie pozwala sobie na nią. I to z różnych przyczyn. Dlatego jeżeli macie obok siebie kogoś, kto nie daje sobie prawa do naturalności w tym zakresie, to dzisiaj chcę wam wskazać, jak możecie tej osobie pomóc - mówiła.
Omawiając dalej pojęcie żałoby, przypominała, że to również zwyczaj, który skupia się na oddaniu czci osobie zmarłej, pokazaniu, że była dla mnie ważna. Pokazała też 5 sposobów przeżywania doświadczenia smutku, trudu, bólu czy złości związanych z tym, że kogoś już nie ma. - Bardzo często jednym z tych elementów jest zaprzeczenie, brak akceptacji, że to się wydarzyło. "Nie, ja w to nie wierzę", "to na pewno jakaś pomyłka". Myślimy tak, gdy śmierć kogoś wydaje się nierealna, nieprawdopodobna. Wchodzimy wówczas w stan gniewu. Mówi nam on o tym, że ja tak nie chcę, że się nie zgadzam. Czasami towarzyszy mu efekt targowania się, że jeżeli jeszcze coś zrobię albo gdzieś pójdę, to będzie inaczej. Ale kiedy się nie udaje, przychodzi moment depresji, takiej ciemności w sobie, bólu. Dopiero po nim dochodzimy do ostatniego etapu - akceptacji. Zrozumienia, że muszę się pogodzić z losem i przyjąć to wydarzenie jako część mnie, nauczyć się z nim żyć - wyjaśniała A. Rams.
Przekonywała, że osobie w żałobie można pomóc w przejściu tych etapów przede wszystkim "byciem dla". I choć zdaje sobie sprawę, że to trudne i wymagające, niezbędne jest w tym procesie. - Pierwsza rzecz: nie wszystko jest proste, linearne i takie samo dla każdego. Każda żałoba jest tak indywidualna, jak każdy członek. Ludzie różnią się między sobą sposobami odpowiedzi na trudne sytuacje. Każdy inaczej reaguje na stres. Ma różne zasoby psychologiczne, psychospołeczne. Różnimy się stanem, w jakim obecnie się znajdujemy, czy cechami osobowości. Czasem zdarza się tak, że tej samej sprawy doświadczy np. rodzeństwo, a reakcja ich w czasie żałoby przebiega w zupełnie inny sposób. Każdy z nas ma prawo, żeby przeżyć to tak, jak potrzebuje, niezależnie od tego, co powiedzą, jak zareagują inni. Dlatego ważne jest, by towarzyszyć tak, jak dana osoba tego potrzebuje. Nie, jak my byśmy to widzieli - zaznaczyła.
Wymieniła trzy elementy, które są ważne w towarzyszeniu. Zaliczyła do nich: fizyczną obecność i słuchanie, okazywanie miłości przez poświęcony czas, dotyk, drobne podarunki, dobre słowo i przysługi, wskazanie miejsca, gdzie dana osoba uzyska profesjonalną pomoc. Dawała też przykłady konkretnych słów, które warto mówić, a których należy unikać w przypadku przeżywania przez kogoś żałoby. - Warto wykorzystać też zasady dialogu: bardziej słuchać niż mówić, bardziej rozumieć niż oceniać i bardziej dzielić się sobą niż dyskutować. Takie 3 bardzo ważne elementy. Ile w nas jest otwartości na słuchanie? Ile w nas jest otwartości na rozumienie? I na ile jesteśmy gotowi, żeby czasami podzielić się tym, co w nas trudne, pokazania, że też jestem człowiekiem? - pytała prelegentka.
Dawała też rady w sytuacji, w której sami przeżywamy żałobę. Zachęcała, by zadbać o siebie i swoje potrzeby. Powiedzieć o tym komuś. Dopuścić do siebie emocje, zastanowić się na tym, komu je powierzyć i jak je wyrazić. Dać sobie na to czas i nie bać się prosić o pomoc.