Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. (Mt 10,34-11,1)
Bardzo zabiegam o pokój w moim sercu i pokój ducha. Jednak codzienność nieustanie dostarcza informacji oraz doświadcza trudnościami, które łatwo odbierają mi poczucie bezpieczeństwa i pokoju. Bóg doskonale wie, jak bardzo mi tego potrzeba i umieszcza słowo „pokój” 365 razy w Biblii, tyle ile jest dni w roku, przez co pokazuje, że chce mnie obdarzać pokojem każdego dnia.
Boży pokój związany jest zawsze z trwaniem w jedności z Bogiem, poprzez szukanie i przyjmowanie Jego miłości, woli i unikanie tego, co mnie od niego oddala, czyli grzechu. To grzech odbiera mi nie tylko pokój i harmonię, ale prawdziwy obraz Boga, jako kochającego i miłosiernego Ojca. Grzech zakłamuje ten Boży obraz rzeczywistości i tym samym wciąga mnie w niepokój.
W tym znaczeniu dzisiejsze słowa Jezusa z Ewangelii, w pierwszym momencie trudne, nie powinny być dla mnie zaskoczeniem:
Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz.
Jezus stał się znakiem sprzeciwu wobec świata, który żyje w grzechu. Pragnie wyrwać mnie z fałszywej postawy myślenia, wyobrażeń i z fałszywości mojego serca, które nie kierują się miłością Bożą i nie chcą przyjąć Jego nauczania. Trwając w Bogu, zapraszając Go do swojego życia, stajemy się tak samo, jak Jezus, znakiem sprzeciwu wobec każdego, kto nie idzie z Nim. Dlatego jako osoba wierząca Bogu, mogę doświadczać trudności i sprzeciwu w swoim domu, pracy i środowisku znajomych.
Dzisiejsza Ewangelia sprzeciwia się duchowi tego świata, żyjącego po swojemu i własnymi prawami. Ten świat wiele mówi o pokoju, ale tak naprawdę ciągle nam go odbiera, bo myśli nie na sposób Boży, lecz na ludzki (Mt 16,23).
Jezus zaprasza mnie do całkowitego oddaniu Mu swojego życia i zaufaniu Mu. To zawsze wiąże się z wyborem między miłością własną a Bożą miłością, co połączone jest z trudem wzięcia swojego krzyża. Krzyża, w którym podejmuje ryzyko straty własnego myślenia i patrzenia, aby pójść w pełni za Jego wolą. Jezus pragnie przyjęcia przeze mnie Bożego pokoju, nie takiego jak daje świat, ale takiego, gdzie moje serce nie wpada w zamęt ani niech się nie trwoży. (por. J 14,27) Dzieje się to idąc za Nim, poprzez wpatrywanie się w Niego, zapraszając Go do tych relacji i przestrzeni, które mnie niszczą i są dla mnie trudne. Daje nam światło nadziei, że będąc z Nim mogę być dla tych, których kocham szansą na ich zbawienie, zapraszając do drobnych gestów miłości:
Kto poda kubek świeżej wody do picia jednemu z tych najmniejszych, dlatego że jest uczniem, zaprawdę, powiadam wam, nie utraci swojej nagrody.