– Naszym głównym zadaniem jest głoszenie prawdy o Bożym miłosierdziu – mówi ks. Rafał Masztalerz.
Kamil Gąszowski: Jakie jest Twoje osobiste doświadczenie miłosierdzia?
ks. Rafał Masztalerz: Miłosierdzia doświadczam przede wszystkim w sakramencie pokuty i pojednania, podczas którego nieustannie słyszę, że Bóg nie nudzi się moim oskarżaniem siebie. Grzech zawsze próbuje mnie poniżyć i zniesławić. Możliwość pójścia do spowiedzi daje mi radość i doświadczenie Bożej bliskości.
Kiedy pytałem Pana Boga, dlaczego właśnie ja mam być misjonarzem miłosierdzia, usłyszałem wewnętrznie: „To będzie rok, kiedy nauczę Cię kochać”. Właśnie w tym roku przeżyłem szczególnie poruszające doświadczenie miłosierdzia, gdy byłem w głębokim konflikcie z rodzonym bratem, z którym przez wiele lat nie rozmawiałem.
Po Wigilii Bożego Narodzenia, jadąc na pasterkę, gdzie miałem głosić homilię o miłosierdziu, otrzymałem łaskę, by zadzwonić do brata. Powiedziałem mu, że go kocham, przebaczam wszystko i przepraszam za swoje winy. To doświadczenie pokazało mi, że Bóg kocha bezwarunkowo, nie oczekując niczego w zamian.
Pomimo popularności kultu Bożego Miłosierdzia wydaje się, że w Polsce wciąż trudno nam uwierzyć w bezwarunkową Bożą miłość…
Podczas rekolekcji i spotkań z wiernymi widzę, jak trudno ludziom faktycznie przyjąć prawdę o bezgranicznej miłości Boga. Szczególnie poruszające było dla mnie doświadczenie z więzienia, gdy jeden z osadzonych powiedział mi: „Ja stąd nigdy nie wyjdę. Gdyby istniała kara śmierci, to byśmy się już nie spotkali. Czy Bóg jest w stanie kochać kogoś takiego jak ja?”.
Pan Bóg dał mi wtedy łaskę przywołania biblijnych przykładów Jego miłosierdzia: Kaina, który zabił brata, a Bóg mimo to mówi: „Ty jesteś moim dzieckiem”; Mojżesza, który zabił Egipcjanina, a którego Bóg namaścił i wybrał; Szawła prześladującego chrześcijan, któremu Chrystus nadał nowe imię i uczynił Apostołem Narodów; czy łotra na krzyżu, który otrzymał obietnicę: „Dzisiaj będziesz ze mną w raju”.
Niestety często słyszę, że ktoś chodzi do kościoła, bo bałby się nie chodzić. „Moja wiara zbudowana jest na lęku” – mówią niektórzy. Wielu ludziom bliższy jest obraz Boga oskarżającego i karzącego. To wyobrażenie często wynoszą z dzieciństwa, gdy słyszeli: „Jak będziesz niegrzeczny, to pójdziesz do piekła”, „Bóg jest nierychliwy, ale sprawiedliwy”, „Bóg za dobro wynagradza, a za zło karze”. To pokazuje, jak ważne jest głoszenie prawdy o miłosiernym Bogu.
Może ten lęk bierze się z przekonania, że Bóg jest nie tylko miłosierny, ale i sprawiedliwy, więc wpierw muszę się zmienić, by zasłużyć na miłość.
Wielu traktuje swoją obecność w Kościele jako próbę zasłużenia na niebo. Tymczasem w niebie będziemy rozliczani z miłości. Bóg nie będzie liczył, ile razy przyjąłem Komunię, ile razy byłem u spowiedzi czy ile razy leżałem krzyżem. On zapyta mnie, czy kochałem. Będąc przekonanymi o własnej pobożności, myślimy, że wypełnianie wszystkich nakazów, modlitwa, spowiedź czy zaangażowanie we wspólnocie dadzą nam gwarancję Bożej miłości.U Boga działa to inaczej. Jego sprawiedliwość działa przez miłosierdzie. On nie ma żadnego interesu w tym, by kogokolwiek strącić do piekła. To od naszej decyzji zależy, jakie miejsce zajmiemy. Jego jedynym celem jest nasze zbawienie. Wszystko zostało już wysłużone na krzyżu. Nie muszę i nie mogę na nic zasłużyć, bo zrobił to Chrystus.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.