O pragnieniu wspólnoty, w której naprawdę można zostać wysłuchanym, o potrzebie autentycznego świadectwa zamiast pięknych sloganów oraz o towarzyszeniu duchowym, które nie zastępuje osobistej decyzji, mówi Patryk Gaładyn, przewodniczący Synodu Młodych w diecezji świdnickiej.
Kamil Gąszowski: Skąd wziął się pomysł, żeby w diecezji świdnickiej powołać Synod Młodych?
Patryk Gaładyn: Wyrósł z doświadczeń, które już wcześniej mieliśmy w diecezji. Najpierw powstała Młodzieżowa Rada, skupiona na praktycznej stronie duszpasterstwa młodych. Brakowało jednak przestrzeni ukierunkowanej bardziej na słuchanie niż na działanie. Ta intuicja pojawiała się zarówno u nas, jak i u księdza biskupa. Chcemy tworzyć miejsce rozmowy, rozeznawania i poszukiwania wspólnej drogi.
Co to konkretnie znaczy dla Ciebie i Twoich rówieśników?
Synod to miejsce, w którym naprawdę można powiedzieć wszystko, które jest otwarte na osoby z bardzo różnych środowisk. Przychodzą ci, którzy od lat są mocno związani z Kościołem, ale także ci, którzy czują się od niego oddaleni. Staramy się, by to było środowisko bezpieczne, bez oceniania, etykiet i szufladkowania. Każdy wnosi swoje doświadczenia Kościoła, rodziny, parafii, szkoły czy relacji. I każdy inaczej rozumie takie słowa jak „miłość”, „wiara” czy „Kościół”. Synod jest po to, by najpierw się usłyszeć, zanim wprowadzimy w życie jakiekolwiek zmiany.
Podczas synodu pojawiły się też osoby, które nie mają z Kościołem silnych więzi. Dlaczego tam przychodzą?
To wymyka się z utartego obrazu młodych, których nic nie obchodzi. Przed synodem rozmawiałem z rówieśnikami. Większość z nich wierzy w Boga, modli się, czyta Pismo Święte i naprawdę przeżywa wiarę. Choć czasem czują dystans do instytucji, nadal szukają Boga. To rodzi pytanie, czy wciąż są częścią Kościoła. Moim zdaniem tak – wiara i ich bycie Kościołem czyni ich częścią jego wspólnoty.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
już od 14,90 zł