Mieszka w domu, w którym się urodziła… przed wojną.
Album o premierach przygotowanych przez Erwina Peterka jest dla Doroty Bock-Drozdowicz skarbnicą wielu wspaniałych wspomnień
zdjęcia Ks. Roman Tomaszczuk
Jej dziadek, Karol Guhr, był znanym i szanowanym ogrodnikiem. Kiedy w 1926 r. powstawał wrocławski Biskupin, to właśnie jemu zlecono wykonanie terenów zielonych nowoczesnej dzielnicy miasta.
Dom – świat jest bardzo szeroki
Przez wiele lat istnienia niemieckiego zboru ewangelicko-augsburskiego świdnickiej gminy skupionej przy Kościele Pokoju była jego przewodniczącą oraz organistką. Dzisiaj jest bardzo dobrze znana wszystkim cierpiącym i ich rodzinom, ponieważ od kilkunastu lat prowadzi wypożyczalnię sprzętu rehabilitacyjnego. – Pomysł zrodził się przy okazji powodzi stulecia. Bardzo wtedy ucierpieliśmy i spotkaliśmy się z życzliwością i wsparciem ze strony mieszkańców miasta. Chcieliśmy się odwdzięczyć. Wypożyczalnię zorganizowaliśmy dzięki pomocy Zakonu Joannitów Śląskich, czyli protestanckiej gałęzi katolickich maltańczyków – mówi Dorota Bock-Drozdowicz, dama wspomnianego zakonu. Dom, w którym mieszka, kupił dziadek jej rodzicom, kiedy założyli rodzinę. Jej ojciec, a potem ona sama zajęli się tym, co kochają i na czym świetnie się znają, a co jest kontynuowane przez syna Doroty – ogrodnictwem. – To rzeczywiście rzadkość, żeby na naszych terenach od tylu pokoleń jakaś rodzina zajmowała się tam samym fachem – uśmiecha się. Powojenne losy Śląska nie dały zbyt wielkich możliwości do zaistnienia podobnych sytuacji. – Ta ziemia jest moim domem i chociaż od czasu dzieciństwa zmienili się moi sąsiedzi, to jednak wciąż wszyscy razem budujemy naszą małą ojczyznę – zapewnia.
Dostępne jest 30% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.