Na cztery ręce

ks. Roman Tomaszczuk

|

Gość Świdnicki 37/2012

publikacja 13.09.2012 00:15

Mityczne krainy niemieckiego dobrobytu mają za nic. Spróbowali, nie smakowało. Wolą polską prowincję.

Zuzanna i Maciej Batorowie przy „Bachorgel” (organach bachowskich) w Musikhochschule w Stuttgarcie Zuzanna i Maciej Batorowie przy „Bachorgel” (organach bachowskich) w Musikhochschule w Stuttgarcie
Miklos Albert

Weszła do kościoła kłodzkich franciszkanów. Zaskoczyła ją muzyka. – Dobry jesteś – pomyślała spontanicznie, pojawiła się nawet pokusa wejścia na emporę organową, ale po chwili wahania zrezygnowała z pomysłu, a nawet skarciła siebie – Co ja robię! Pewnie to jakiś burak z Warszawy. Sześć lat później została jego żoną.

„O, jak przyjemnie” kontra: „Nigdy w życiu”

Ona. Miała zaledwie pięć lat, gdy rodzice posadzili ją do pianina. Od razu poczuła się przy nim jak księżniczka, bo przecież od jej widzimisię zależało, jak będzie grał instrument. Fascynacja fortepianem skończyła się po dziewięciu latach. Wtedy pomyślała: chcę czegoś więcej. Spróbowała gry na organach. To było to! Moc i różnorodność. Jeżeli kilkadziesiąt strun robiło wrażenie na małej Zuzi, to duża Zuzanna potrzebowała tysięcy piszczałek, żeby poczuć dreszcz emocji. Poza tym odkryła, że brakowało jej przestrzeni. Dopiero muzyka w dialogu z architekturą okazała się dostatecznie pociągająca dla wrażliwej dziewczyny. Tu, w kościele, mogła wreszcie zrozumieć to, co grała. On. Gdy miał siedem lat, poszedł do szkoły muzycznej. Wytrzymał w niej tylko jeden dzień. Gwoździem do szkolnej trumny było „Dzień dobry” starej, znużonej i smutnej nauczycielki. Ale tak naprawdę to od samego początku wiedział, że nie ma ochoty na męczarnie. Dosyć się napatrzył na siostrę i kuzynkę, które wypłakiwały się i wściekały podczas domowych ćwiczeń na pianinie. Nie, Maciuś już wtedy wiedział, że nie chce zmarnować sobie życia. Przynęta jednak czekała na niego w całkiem niespodziewanym miejscu. W czwartej klasie podstawówki. Na lekcji religii, gdy okazało się, że na końcu katechizmu jest 15 stron piosenek z nutami. Wziął szkolny flet prosty i spróbował zagrać. Wyszło. I szło coraz lepiej. Po dwóch latach rodzice kupili mu „plastyk z klawiszami” – i tak stał się organistą amatorem.

Dostępne jest 21% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.