Nietykalni pop-święci

Ks. Roman Tomaszczuk

Kiedy o największej świętości narodu parlamentarzysta mówi "bohomaz" wszystko jest w porządku, kiedy ksiądz pisze o "ohydnym-czerwonym-serduszku" – jest jazgot.

Nietykalni pop-święci

Podwójne standardy oceny rzeczywistości to już przykra norma polskiego opisywania świata. Media lewicowo-liberalne nie mają problemu z tym, żeby przytakiwać obrazoburczym wypowiedziom parlamentarzystów, ochoczo cytują inwektywy autorstwa swoich pupili i bez zająknięcia rozgłaszają, że jak Polak to na pewno homofob, antysemita i watykański agent. Nie dziwi zatem, że GW wytropiła wpis jednego z naszych księży i od razu wszczęła larum. Czemu? Bo zamiast dołożyć Kościołowi, ów wikary odważył się skrytykować Jurka Owsiaka.

Parafialna strona internetowa nie jest najlepszym forum, na którym ksiądz może wygłaszać politycznie niepoprawne tezy, bo wszak jest to strona instytucji, więc trzeba pilnować, żeby treść zamieszczanych tam wpisów odzwierciedlała oficjalne stanowisko Kościoła – i tu GW ma rację (jak zwykle, gdy trzeba strzec "katolickości" Kościoła w Polsce, GW jest niezastąpiona). Ksiądz Maciej powinien założyć bloga i tam spokojnie wypisywać, co go boli i co wie na temat tego czy tamtego. Zresztą wspomniany duchowny nie miał pewnie okazji słyszeć swojego biskupa, bo ten na spotkaniach opłatkowych często w tym roku powtarza, że chrześcijanie zwyciężają miłością i nie powinniśmy sięgać po oręż odwetu, zemsty czy tym bardziej nienawiści, by walczyć o swoje, zatem ton wpisu o Jurku Owsiaku faktycznie niezbyt dobrze oddaje biskupie zalecenia.
 
Jednak co takiego tak naprawdę ruszyło redaktorów GW? Na pewno nie mocny język księdza Macieja, pewnie świadomie przerysowany, żeby swych czytelników sprowokować do zastanowienia się nad tematem (takie figury retoryczne poprze każdy PR-owiec), bo gdyby o język chodziło, to administratorzy strony GW, na której nagłośniono parafialny wpis (dając tym samym niezwykłą szansę, żeby strona ta miała największą w swej historii "klikalność" – dzięki!), musieliby usunąć większość wpisów pod tymże artykułem, gdyż tyle nienawiści, inwektyw i pomówień pod adresem Kościoła, co tam zawarto, można przeczytać tylko właśnie tutaj i może jeszcze na stronach różnej maści "ateistów-antyklerykałów". No więc nie o język idzie. Zatem?
 
O świętość... pop-świętość, o Jurka Owsiaka, bo oto ktoś odważył się przypomnieć, że za charytatywną otoczką działalności fundacji WOŚP stoi ideologia głosząca lewackie postulaty, demoralizująca młodych i usprawiedliwiająca antychrześcijańskie postawy. Nikt nie ma wątpliwości, że WOŚP, zbierając pieniądze na doposażenie szpitali, wyręcza państwo i pomaga ratować w ten sposób ludzkie życie. Takich wątpliwości nie ma także ks. Maciej. Wielu jednak uważa, w tym pewnie i ks. Maciej, że ideę pomocy dzieciom warto wykorzystać konsekwentnie do głoszenia cywilizacji miłości, na którą zasługują nie tylko "chciane", ale po prostu wszystkie dzieci... a pod tym postulatem sam Owsiak się już nie podpisuje. Ten bowiem pomaga tylko tym urodzonym oraz wcześniakom, ale już pod warunkiem, że są to wcześniaki oczekiwane, wymarzone i kochane, bo ich rówieśników będących "ciężarem" i zaledwie "płodem" zgadza się uśmiercać (najlepiej wiedzą o tym działacze Fundacji Pro, którzy ustawiali na Przystanku Woodstock antyaborcyjną wystawę "Wybierz życie" – uparcie niszczoną; proszę także sprawdzić, czy Jurek Owsiak wypowiedział choćby jedno zdanie poparcia dla życia, gdy toczyła się batalia o całkowity zakaz aborcji albo o zakaz aborcji eugenicznej). 
 
Ostatecznie, czy można się dziwić "świętemu oburzeniu" redaktorów GW? Skoro katolików boli szarganie dobrego imienia Maryi (którego najcenniejszy wizerunek nazywa się bezkarnie "bohomazem"), publicystów GW ma prawo boleć szarganie imienia Jurka Owsiaka... a swoją drogą, każdy ma takich świętych na jakich sobie zasłużył.