Gdy zaczynały, nie miały nic – zupełnie tak samo jak ci, którym chcą pomóc.
Zajęcia plastyczne zawsze inspirują do pracy twórczej i są okazją do zacieśniania więzi między dziećmi i opiekunami
ks. Roman Tomaszczuk
To miejsce i tych ludzi albo chce się natychmiast wymazać z pamięci, albo pozostają głęboko w sercu. Nawet w niebie. Tak przynajmniej wynika z historii s. Wandy od Woli Bożej i od… fundacji jej imienia.
Na początku był Sobięcin
– zapomniana dzielnica Wałbrzycha. Dzielnica, w której od 1946 r. pracują siostry od Niepokalanego Poczęcia NMP – niepokalanki. – Od zawsze my, które prowadzimy tutaj szkołę dla dziewcząt, mocowałyśmy się z tematem: a co ze środowiskiem, tym najbliższym – mówi s. Daniela, nauczycielka historii, od 18 lat w Wałbrzychu. – Co z tym światem, który zaczyna się tuż za nasza bramą, a który wdziera się do naszego domu, bo nie może być inaczej. Owszem, były i są akcje: paczki, św. Mikołaj, doraźna pomoc potrzebującym, ale z przerażeniem odkrywałyśmy, że biedę się dziedziczy, że niezaradność i bierność przechodzi z matki na córkę, a z ojca na syna.
Dostępne jest 9% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.