Pielgrzymkowo w Stoszowie

xrt

publikacja 03.07.2013 09:50

Po raz szósty z Łagiewnik do Stoszowa wyruszy pielgrzymka, tuz przed odpustem ku czci Matki Bożej Pocieszenia, patronki tamtejszego kościoła.

Pielgrzymkowo w Stoszowie Wiesław Najdek cieszy się, że z roku na rok coraz liczniejsza rzesza wiernych podejmuje tradycję pielgrzymowania do Stoszowa ks. ROman TOmaszczuk /GN

Wszystko zaczęło się od wpisu do kroniki Łagiewnik. Natknął się na niego Wiesław Najdek, mieszkaniec Ratajna. – Przeczytałem, że w 1945 roku po raz setny mieszkańcy udali się z pielgrzymką do Stoszowa. Po raz setny i ostatni, a przecież była to pielgrzymka ślubowana, ponieważ w bodajże 1837 r. Maryja cudowanie interweniowała w życie społeczności, chroniąc ją przed nieszczęściem – opowiada. – Sam jestem pielgrzymem, tym na Jasną Górę, od razu pomyślałem, że ta przerwana tradycja może i powinna być wskrzeszona. 

I tak 6 lipca o 19.00 spod krzyża w Łagiewnikach wyruszy po raz szósty pielgrzymka do Stoszowa. Poprowadzi ją ks. Adam Woźniak. – Idziemy powoli, pielgrzymkowo, więc zapraszamy wszystkich, którzy chcą posmakować pątniczej drogi. Mamy do przejścia niecałe 11 km – zachęca organizator wyprawy.

Po dotarciu na miejsce pielgrzymów jest więcej niż w Łagiewnikach – po pierwsze dlatego, że po drodze dołączają parafianie z Olesznej i Słupic (ze swoim proboszczem ks. Markiem Mielczarkiem), a na wieczorne nabożeństwo przybywają też, ale już z innej strony, mieszkańcy Jaźwiny (ze swoim duszpasterzem, ks. Stanisławem Kucharskim). Pątnicy uczczą Maryję w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Pocieszenia. Nocna modlitwa różańcowa w procesji wokół kościoła i adoracja eucharystyczna z Komunią św. zamknie pątniczy dzień.

Kult Matki Bożej Pocieszenia sięga roku 1714 roku. Wtedy to chłopiec pracujący u wrocławskiego karczmarza zszedł do piwnicy po kolejną partię trunków. Bywał tu wielokrotnie. Tym razem coś strzeliło mu do głowy. Przysiadł przy kamiennej figurze Matki Bożej, stojącej tu nie wiadomo dlaczego i od kiedy, i w swej arogancji i pysze, przepijał do figury. Czy to za sprawą Matki Bożej, czy trunku, nie dojdziemy do tego, nagle padł bez przytomności. Gdy się ocknął, właścicielowi karczmy o wszystkim opowiedział. Ten uwierzył w cudowną interwencję i nakazał przenieść figurę do holu swego domu. Szybko rozeszła się wieść o tym wydarzeniu po okolicy. Wrocławianie spieszyli nawiedzać figurę. Pobożność rosła aż do  Wielkiego Piątku 1737 r.

Wtedy to baronowa Elizabeth Maksymiliana von Glaubnitz, do której dom należał, kazała przenieść figurę do Stoszowa, który wchodził w skład jej dóbr ziemskich. Tak oto dokładnie 24 lipca 1737 roku w ołtarzu głównym kościoła ustawiono kamienną figurę Matki Bożej z Dzieciątkiem. Lud nazywał ją Matką Pocieszycielką. Kroniki odnotowują, że już rok później wyspowiadało się w kościele sześciuset pątników, w1741 r. rozdano tu sześć tysięcy Komunii św., w1850 na jeden z odpustów przybyło dwa tysiące pielgrzymów.

Nikt nie wie, jak to się stało, że kamienna figura Matki została okaleczona. W zawierusze dziejowej zniknęło z rzeźby Dzieciątko. Dzisiaj w ramionach Maryi spoczywa mały Jezus, ale jest to drewniana barokowa figura. Po wielu latach zabiegów w roku 2008, po 270 latach od przybycia Maryi do miejscowego kościoła, wreszcie Dzieciątko ozdobiono godną koroną. Wykonał ją złotnik ze Świdnicy, Antoni Rosiński. – Potrzebujemy symboli – tłumaczył wtedy proboszcz parafii w Jaźwinie, ks. Stanisław Kucharski. – Od dwudziestu pięciu lat słyszałem o pragnieniu ludzi, by uczcić Pana Jezusa. Dzisiaj mamy za co dziękować: wielkim wysiłkiem całej parafii wyremontowaliśmy kościół. Jesteśmy z tego dumni, bo świadczy to o naszej wierze i miłości do Pana Boga i Kościoła. Tak chcemy przeżywać ten święty dla nas czas.  – Dobrze wiemy, że skoro kiedyś ktoś zbudował mury i wyposażył wnętrze świątyni, to my mamy obowiązek o to dbać. Robimy, co możemy – dodaje Andrzej Gierczak.