Z kraju Morenity

ks. Roman Tomaszczuk

|

Gość Świdnicki 35/2013

publikacja 29.08.2013 00:15

Kiedy wraca się do domu z końca świata, cieszy każdy znajomy drobiazg, każde bliskie miejsce i ludzie, którzy towarzyszyli we wzrastaniu.

 Ks. Bartłomiej na czele procesji odpustowej ze święceniem ulic ku czci Najświętszego Serca Pana Jezusa w Valle de Chalco Ks. Bartłomiej na czele procesji odpustowej ze święceniem ulic ku czci Najświętszego Serca Pana Jezusa w Valle de Chalco
Zdjęcia archiwum rodzinne

Raz na dwa lata misjonarz swój urlop spędza w domu rodzinnym, w Polsce. Jest wtedy okazja do świadectwa i wspomnień i wtedy też odżywają dawne historie.

Taki duży Kohl

– To było wtedy, gdy po raz pierwszy stanąłem bliżej ołtarza. Okres Pierwszej Komunii świętej – wspomina ks. Bartłomiej Pałys. Wtedy zaczęła wzbierać w nim fala zaufania do Jezusa. Tego, o którym słuchał najpierw z ust kochanej babci Ludwiki, Tego, o którym teraz opowiadał katecheta, Tego, którego miał „przyjąć do swego serca” – cokolwiek to znaczy. Jemu chciał służyć. Przy ołtarzu. Doskonale pamięta Mszę Pojednania w Krzyżowej. On jako ministrant w tym historycznym miejscu. Jak to się stało, że o asystę liturgiczną poproszono chłopaków ze Świdnicy? Pewnie to sprawa doniosłości chwili, powagi, telewizji – ci od dziekana, z miasta, byli bardziej obyci i wprawieni w wielkich uroczystościach.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.