Skoro ja, to znaczy każdy

xrt

|

Gość Świdnicki 14/2014

publikacja 12.06.2014 00:00

– Nazywam się Marcin i mam 39 lat – tak zaczyna opowiadać swoją historię. Zawsze, gdy trzeba oddać Bogu chwałę.

 Joanna i Marcin Kostrzewscy oboje służą dzisiaj w dziele nowej ewangelizacji Joanna i Marcin Kostrzewscy oboje służą dzisiaj w dziele nowej ewangelizacji
Ks. Roman Tomaszczuk /GN

Do niedawna byłem człowiekiem słabej wiary, liczyły się dla mnie inne wartości, a kłamstwo było czymś nieodzownym w życiu codziennym, szczególnie w pracy – zaczyna Marcin Kostrzewski z Kłodzka.

Staje wobec obcych ludzi

i mówi o sobie z rozbrajającą szczerością. – Byłem człowiekiem, który żył według własnych zasad, dla mnie wygodnych. Nazywałem się katolikiem, ale z tych „wierzących, ale nie praktykujących” – mówi i jakby na swoją obronę dorzuca: – Starałem się być dobrym ojcem. Tyle. Jest 4 czerwca, dzień przyjścia na świat jego syna, Franciszka. Nie chodził do kościoła. Czemu? – Bo kościół był zły. Nie lubił księży. Czemu? – Bo księża byli źli. Nie chodził do spowiedzi i nie przyjmował komunii. Czemu? – Bo po co? – skoro w gazecie, po którą sięgał, w telewizji, którą oglądał, w radiu, którego słuchał, na portalach, do których zaglądał, zawsze znalazł tytuł, który krzyczał: Kościół to zło! Księża to zło! Wiara to zło!

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.