Jest ich coraz więcej

xrt

publikacja 01.11.2014 08:49

Wielu wzięło w nich udział po raz kolejny, najcenniejsi jednak byli ci, którzy zdecydowali się po raz pierwszy.

Jest ich coraz więcej Gest błogosławieństwa - dla tych młodych to zwyczajna sprawa ks. Roman Tomaszczuk /Foto Gość

Tak jak obiecywali podczas czerwcowych Diecezjalnych Rekolekcji Ewangelizacyjnych, duszpasterze młodzieży zorganizowali jesienne rekolekcje dla młodych. Trzy dni w gościnnym Mokrzeszowie z hasłem „Możesz Boga nazywać ojcem” – na każdym kroku.

Rekolekcje jesienne zorganizowali księża, którzy na co dzień pracują w Dzierżoniowie, Międzylesiu, Świdnicy, Kudowie-Zdroju, w Wałbrzychu i w Kłodzku (po kolei: ks. Paweł Antosiak, ks. Robert Krupa, ks. Wojtek Iwanicki, ks. Tomek Krupnik, ks. Arek Raczyński, ks. Mariusz Kubik). Z tych miejscowości przyjechali także młodzi. Była też s. Bernarda z Polanicy-Zdroju ze swoimi dzieciakami.

Program formacyjny oparli oni na rozważaniu modlitwy „Ojcze nasz”. Konferencje kończyły się praktycznymi zadaniami. Najmocniejszym wyzwaniem był list do dwóch ojców. Najpierw trzeba było napisać list do ojca ziemskiego, potem modlitwę do Ojca niebieskiego. Tak było w sobotę. – W niedzielę natomiast kartkę z tekstami złożyliśmy na ołtarzu i prosiliśmy tego Drugiego ojca, by przemienił relację z ojcem pierwszym – mówi szesnastoletni Paweł i wspomina bardzo mocny moment, gdy kilkoro młodych zdecydowało się publicznie odczytać swoje listy. Ich świadectwo nie pozostawiło wątpliwości: to był czas Boga uzdrawiającego. 

– Wiedziałam, jaki temat będzie poruszony, nie wiedziałam, jak za niego zabiorą się prowadzący, nie wiedziałam też, jak wiele on dla mnie znaczy. Teraz już wiem – podsumowuje Daria.

– Już nigdy nie „wyklepię” Ojcze nasz. Od teraz te słowa kalibrują moje życie, są jasnym drogowskazem i najprostszym wyznaniem miłości i sposobem na jej przyjęcie – dodaje Paweł.

– Wypłynęłam na głębię. Pojęcie sensu i piękna mojej codzienności nabrało realnych kształtów. W dłoniach Ojca, Tatusia, którego poznałam i po którym wiem, czego się spodziewać – kończy Ola.