Krakowskie siostry. Prezentki

xrt

publikacja 22.01.2015 12:00

Tyle szczęścia na raz: nowenna zgromadzenia, Rok Życia Konsekrowanego, czas przygotowania do synodu o rodzinie.

Krakowskie siostry. Prezentki Siostry prezentki w swojej domowej kaplicy na modlitwie za przyczyną MB Fatimskiej ks. Roman Tomaszczuk /Foto Gość

Dla sióstr, które swój rodowód mają w życiorysie krakowskiej szlachcianki, Zofii Czeskiej Maryjne nawiedzenie ma szczególny charakter. Ich założycielka bowiem, kobiety, która była pionierem pod każdym względem – założyła pierwszą regularną szkołę dla dziewcząt na ziemiach polskich, a także nowatorskie żeńskie zgromadzenie, które miało cel edukacyjny. Była pierwsza z długiego łańcucha kobiet, które prowadziły dzieła na rzecz ich promocji. Jej wspólnota trwa nieprzerwanie od ponad 380 lat w tym samym miejscu, mimo wojen, rozbiorów i dwóch totalitaryzmów. Matka Zofia Czeska z Maciejowskich, założycielka Zgromadzenia Sióstr Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny – prezentek, została beatyfikowana 9 czerwca 2013 r. – otóż ta kobieta miała szczególne nabożeństwo do Maryi czczonej w kościele pw. św. Jana w wizerunku MB od Wykupu Niewolników. – 50 lat temu wizerunek ten był koronowany – mówi s. Amabilis, która uczestniczyła w wydarzeniu. – Zgromadzenie przygotowuje się do obchodów (9 maja) tego jubileuszu poprzez dziewięciomiesięczne nabożeństwo i w tym czasie mamy radość podejmowania w naszym domu Maryi w znaku figury fatimskiej a za miesiąc będziemy miały peregrynację kopii obrazu MB Świętojańskiej, nazywanej przez św. Jana Pawła II Matką Wolności. Poza tym całe nasze zgromadzenie ma mocny rys maryjny, w końcu nasz charyzmat wyrasta z tajemnicy ofiarowania Maryi w świątyni – dodaje.

Radość sióstr jest spotęgowana faktem, że od dwóch miesięcy w Kościele trwa Rok Życia Konsekrowanego.

– Jednak to nie wszystko – zastrzega siostra dyrektor. – Wiele radości miałyśmy z tego, że fatimska peregrynacja była przeżywana w naszym domu razem z naszymi dziećmi i ich rodzicami. To naprawdę wzruszający widok z jaką czułością dzieci zwracały się do Maryi poruszone jej wizerunkiem. Świętowaliśmy w tym czasie dzień dziadka i babci, przedszkolaki bez oporów prowadziły swoich kochanych gości do Maryi – mówi a s. Teresa, która pracuje w kurialnym notariacie dodaje. – Nawet ja byłam świadkiem kilku sytuacji, które mocno przemawiały do mojego serca. Dzieci szczerze wyznawały miłość wobec Maryi, słyszałam jak szeptały swój zachwyt: „Ona jest taka piękna” albo słowa modlitwy; „O zdrowie dla mamy i braciszka” – wspomina i dzieli się jeszcze jedną sytuacją z czasu nawiedzenia. – Któregoś dnia zapukała do naszych drzwi rodzina z Pastuchowa. Poprosili o możliwość nawiedzenia naszej kaplicy i modlitwy przy figurze – opowiada s. Teresa. – Okazało się potem, że podczas peregrynacji w parafii, mąż i ojciec przebywał za granicą. Kiedy więc odwiedził rodzinę, chciał bardzo powierzyć siebie i tych których kocha Maryi, dlatego przyjechali do Świdnicy – wyjaśnia.

Domowa kaplica, świeżo wyremontowana, w dniach nawiedzenia była pełna ludzi. Siostry zaczynały swoją modlitwę od śpiewu Godzinek, potem szły do swoich obowiązków, ale ponownie spotykały się na modlitwie w Godzinie Miłosierdzia, wtedy właśnie dołączali do nich świeccy. Oprócz koronki odmawiały różaniec na sposób fatimski ze śpiewem pieśni i wzniesionymi dłońmi podczas wykonywania refrenu „Ave, ave, ave Maryja”.  – Dobrze, że w parafii katedralnej, do której należymy, peregrynacja odbyła się wcześniej, bo umiałyśmy już wiele pieśni fatimskich – dodaje s. Amabilis. – Nauka ks. Jacka Czechowskiego nie poszła na marne – uśmiecha się.

Trzecią porą szczególnego nabożeństwa był wieczorny różaniec zakończony Apelem fatimskim. – Bardzo ceniłyśmy sobie w tej modlitwie rozważania fatimskie przygotowane przez s. Teresę. Codziennie odczytywała fragmenty różnych wypowiedzi św. Jana Pawła II na temat orędzia fatimskiego – dodaje s. Bernadetta.

– Kiedyś nasze mamy nauczyły nas jak kochać Matkę Bożą, dzisiaj my uczymy nasze dzieci – mówi s. Amablis o przedszkolakach. – Bo jak się dobrze zasieje, to potem zawsze może wykiełkować, nawet jeśli okoliczności nie są sprzyjające, to ziarno wytrzyma tę próbę i gdy tylko nadarzy się okazja, wyda swój plon – zapewnia.