Wróciłem do Ojca

ks. Roman Tomaszczuk

|

Gość Świdnicki 12/2015

publikacja 19.03.2015 00:00

„Byle się nie ośmieszyć” – modlił się w duchu, zanim dowiedział się, że jest najlepszy.

 – Kiedyś będę informatykiem – zapewnia licealista z Bystrzycy Kłodzkiej – Kiedyś będę informatykiem – zapewnia licealista z Bystrzycy Kłodzkiej
Ks. Roman Tomaszczuk /Foto Gość

Strach przed spowiedzią. – Nie znam go od początku, przyszedł potem – mówi Hubert Szczypek, dzisiaj 18-latek.

Z ławki do ołtarza

Ksiądz Edward Czarny, proboszcz parafii w Idzikowie, zna Huberta bardzo dobrze. Porządny chłopak, z zaangażowanej rodziny. A jednak chłopiec nie został ministrantem w parafialnym kościele, gdy miał dziewięć lat i po raz pierwszy poczuł smak hostii. Dopiero dwa lata później w kaplicy domu rekolekcyjnego salezjanów w Marianówce ks. Władysław Bylica zagadnie Huberta: „A może chciałbyś posłużyć?”. Gdy tylko padło nieśmiałe: „tak”, 11-latek od razu znalazł się przy ołtarzu. Dostał komżę i kołnierzyk, i ledwie się obejrzał, dzwonek przy zakrystii obwieścił początek Mszy św. – Starszy ministrant czuwał nade mną i dyktował mi co, gdzie i jak – wspomina uczeń liceum ogólnokształcącego w Bystrzycy Kłodzkiej, ale wciąż mieszkaniec Marianówki, która terytorialnie należy do parafii w Idzikowie. – Słyszałem więc krótkie komendy: uklęknij, usiądź, przejdź, weź to, trzymaj tak, głośniej, nie rozglądaj się i tak przeżyłem pierwszą służbę, bez większej wpadki.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.