Dla nas te historie brzmią jak bajki. Tymczasem są to prawdziwe problemy konkretnych ludzi.
Siostra Tadeusza podczas prawie tygodniowego pobytu w diecezji świdnickiej mówiła o sytuacji mieszkańców Afryki
Mirosław Jarosz /Foto Gość
Raz na dwa–trzy lata misjonarze pracujący na krańcach świata mogą przyjechać do kraju na urlop. To, co nam kojarzy się z wypoczynkiem, dla nich jest jednak ciężką pracą. – Przez ten miesiąc czy dwa trzeba się postarać, by mieć za co egzystować i działać przez kolejne dwa lata – mówi s. Tadeusza. – To też okazja, by spotkać się z ludźmi i uwrażliwić ich na problemy misji. Nasze zgromadzenie bardzo nam pomaga, ale bez dodatkowego wsparcia prowadzenie działalności w tak szerokim zakresie, w jakim to robimy, byłoby niemożliwe.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.