Serce wciąż bije

ks. Roman Tomaszczuk

|

Gość Świdnicki 18/2015

publikacja 29.04.2015 00:00

– Mama dała mi życie dwa razy – mówi Piotr Mikoda, raz 43 lata temu, a drugi raz, gdy umierała, trzy lata temu.

 Piotr spotkał Zbyszka już po nawróceniu. Jako „techniczni” biorą udział w spektaklu o Eucharystii i odgrywają pantomimiczną scenę ukrzyżowania Piotr spotkał Zbyszka już po nawróceniu. Jako „techniczni” biorą udział w spektaklu o Eucharystii i odgrywają pantomimiczną scenę ukrzyżowania
ks. Roman Tomaszczuk /Foto Gosc

O swoich narodzinach nie będzie opowiadał, bo nic nie pamięta – sprawa jasna.

Chce opowiedzieć o śmierci

swojej mamy. Miała na imię Krystyna. Kochał ją jak żadną inną kobietę na świecie. Tym bardziej że żadnej innej nie było i nie ma: ani żony, ani córki… nie musiał więc zostawiać ojca i matki, nie było dla kogo. Tak wyszło. Była więc miłość do tej, która dała życie, którą znał bardziej niż kogokolwiek innego, znał od środka i znał od zawsze. Tylko on, wsłuchujący się w bicie jej serca, i ona dająca siebie, udzielająca się, ofiarująca… jak Bóg. Gdy zaczęła chorować, zaczęła się też walka o życie. Pamięta ten dzień, gdy wróciła ze szpitala i na twarzy miała wypisany wyrok. Do tego dnia łudzili się jeszcze, że to coś innego, że z tego się wychodzi, że tylu z tym żyje. Tego dnia nie zostało już nic, tylko okrutne czekanie. Na śmierć zadaną przez raka.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.