Miłość przyszła i została

ks. Roman Tomaszczuk

|

Gość Świdnicki 01/2016

publikacja 31.12.2015 00:21

Uśmiecha się łagodnie. – Tylko prawdę mów – powtarza swój refren. Janek kiedyś, dzisiaj Jan. Głuchawy już, więc się nie wtrąca. Tylko ostrzega, do porządku przywołuje. Żartobliwie.

Państwo Kiełbowie otrzymali od bp. Ignacego Deca specjalny list gratulacyjny i pasterskie błogosławieństwo Państwo Kiełbowie otrzymali od bp. Ignacego Deca specjalny list gratulacyjny i pasterskie błogosławieństwo
Ks. Roman Tomaszczuk /Foto Gość

Chodził wzdłuż płotu w Krzywej Wsi, powiat niżański, na Rzeszowszczyźnie. Chodził do siostry ciotecznej. Maszerował dumny, zadurzony. Miał nadzieję. Nie widział oczu wyzierających zza furtki. Tyle razy przechodził, a nie zaszedł do Gieni. Bo ona młoda, dziecko jeszcze. On rocznik 1923, ona całe sześć lat późniejsza. Taż to przepaść, gdy dwudziestki się jeszcze nie ma.

Młoda ja byłam

Życia nie znałam, w głowie mi chłopaki nie były – zapewnia.– Mama nas trzymała mocną rękę. Na wszystko przyjdzie czas, powtarzała i na czas się czekało – wspomina Genowefa. – Takie sobie imię przyniosłam, takie mi na chrzcie świętym dali. 3 stycznia się urodziłam. Czwarta byłam z trzynaściorga, jak się potem okazało – dodaje.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.