Iskra zapala ściernisko

ks. Roman Tomaszczuk

|

Gość Świdnicki 09/2016

publikacja 25.02.2016 00:00

Był w Rzymie wtedy, gdy papież Franciszek przekonywał świat, że Bóg jest miłosierny.

Ks. Dominik Ostrowski (pierwszy z lewej) i ks. Rafał Masztalerz razem z abp. Rino Fisichellą, przewodniczącym Papieskiej Rady ds. Krzewienia Nowej Ewangelizacji i koordynatorem obchodów Jubileuszu Miłosierdzia Ks. Dominik Ostrowski (pierwszy z lewej) i ks. Rafał Masztalerz razem z abp. Rino Fisichellą, przewodniczącym Papieskiej Rady ds. Krzewienia Nowej Ewangelizacji i koordynatorem obchodów Jubileuszu Miłosierdzia
Ks. Roman Tomaszczuk /Foto Gość

Nie wie, kto w Watykanie pamiętał jego nazwisko. Faktem jest, że podczas studiów na benedyktyńskim Anselmianum w bazylice św. Piotra bywał często – przede wszystkim z racji asyst liturgicznych. Studenci liturgiki w oczywisty sposób są pierwsi na liście do służby przy papieżu.

Płonąc zapalają

Wśród kilku tysięcy wybranych przez papieża do pełnienia posługi misjonarzy miłosierdzia jest także ks. Dominik Ostrowski, wicerektor świdnickiego seminarium duchownego, liturgista. Razem z ks. Rafałem Masztalerzem był w bazylice św. Piotra i w auli Pawła VI na modlitwie i spotkaniu z papieżem Franciszkiem. Wtedy też usłyszał, że ma być nie tylko spowiednikiem, ale także „zwiastunem miłości i przebaczania”. – Kościół „jako matka przyjmuje każdego, kto do niego przychodzi, wiedząc, że poprzez niego jesteśmy wszczepieni w Chrystusa”. Wchodząc do konfesjonału zawsze pamiętajmy, że to Chrystus przyjmuje, że to Chrystus wysłuchuje, to Chrystus przebacza, to Chrystus obdarza pokojem – mówił papież. – Zebrał nas papież, żebyśmy z serca Kościoła rozbiegli się na cały świat jak iskry po ściernisku, żeby zapalać nadzieję, żeby wprowadzać w ramiona miłosiernego Ojca, żeby przekonywać, że tam gdzie jest skrucha i żal, jest też miejsce na przebaczenie – komentuje ks. Dominik Ostrowski.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.