Czarna kropka

ks. Roman Tomaszczuk

publikacja 03.10.2016 15:17

Oberwało się przede wszystkim PiS, ale i Kościół miał swój kwadrans.

Czarna kropka Kilkaset osób na świdnickim rynku wzięło udział w "czarnym strajku kobiet". ks. Roman Tomaszczuk /Foto Gość

3 października w samo południe, na świdnickim rynku spotkały się kobiety w różnym wieku, by wyrazić swoje oburzenie z powodu inicjatyw ustawodawczych mających chronić życie każdego dziecka, które zostało poczęte.

Inicjatorką protestu w Świdnicy była Violetta Mazurek, którą poparła prezydent Świdnicy Beata Moskal-Słaniewska.

Na znak jedności z protestującymi niektórzy pracodawcy dawali wolne pracownikom, by mogli dołączyć do „czarnego protestu”, a dyrektorzy zwalniali uczniów z lekcji. 

Co się działo na samym wiecu? Właściwie był on przede wszystkim skierowany przeciwko partii rządzącej. Wystąpienia parlamentarzystek z PO (Agnieszki Kołacz-Leszczyńskiej) i z Nowoczesnej (Joanny Augustynowskiej) wprost nawoływały do sprzeciwu wobec „dyktatury”, deklarowały, że „będą informować co knują w Sejmie” ostrzegały, że „państwo zostanie rozgrabione do końca” i tak „cofniemy się do średniowiecza”. Do skandowania „Wolny wybór” zachęcała sama pani prezydent, poza tym pojawił się okrzyk: „Moja sprawa, moja broszka”.

W wolnych wnioskach domagano się tańszej i lepszej antykoncepcji, in vitro, możliwości rodzenia tylko zdrowych dzieci i lepszego zajmowania się tymi, które się urodziły. Jedna z nastolatek sprzeciwiała się „traktowaniu przez rząd kobiet jako inkubatory, które mają służyć zwiększeniu przyrostu naturalnego”.

Było też sporo półprawd, manipulacji czy kłamstw - widać było np., że mówcy nie znają treści projektu ustawy „Stop aborcji”. Mówili bowiem o tym, że „chcą nam zabronić badań prenatalnych”, „zabronić operacji wewnątrzmacicznych”, „chcą zabrać antykoncepcję” (jak jest w istocie można przeczytać TUTAJ)

Przez pierwsze 45 minut godzinnego spotkania, ani przez chwilę nie odwoływano się do Kościoła. Dopiero pod koniec, wciąż w ramach wolnych wniosków dwie kobiety zebrały jedną z większych owacji, gdy krzyczały do megafonu o tym, że „panowie księża” odmawiają pogrzebania dziecka, które urodziło się za wcześnie i zmarło oraz, że nie chcą ochrzcić dziecka rodzicom, którzy żyją bez ślubu „bo to owoc grzechu” a ochrzczą, „jak jest z gwałtu, bo to dar Boży”.

Poza tym „według PiS-u i według Kościoła” gwałciciel, który spłodził dziecko, nie pójdzie do więzienia, bo przyczynił się do zwiększenia populacji.

Zasięg nagłośnienia był bardzo ograniczony. Większość protestujących nie słyszało mówców - co nie przeszkadzało wszystkim bić brawo.

Frekwencja podczas wiecu (kilkaset osób) zaskoczyła inicjatorkę i jej współpracowników. Obecność licealistów na pewno wydatnie wpłynęła na liczbę uczestników protestu, niemniej nikt nie krył dumy z tego, że na mapie Polski, na której „czarną kropką” zaznaczono miejsca wydarzeń „czarnego poniedziałku” jest także Świdnica.

Zbierano także podpisy pod petycją do rządu i prezydenta RP w obronie obowiązującego kompromisu aborcyjnego. „Wysłuchajcie nas i nie decydujcie za nas wszystkich, za nasze ciała, sumienie oraz zdrowie. My wiemy, co robimy i czego chcemy. I to my wiemy, jak chcemy żyć” – napisały inicjatorki petycji, kobiety zrzeszone w stowarzyszeniu „Mamy, co kochamy”.

Wiec przebiegał w pokojowej atmosferze a organizatorzy zapowiedzieli, że w razie potrzeby będą go zwoływać ponownie. 

Tego dnia w kościołach miasta odprawiono Msze św. w intencji uczestników wiecu. Można jeszcze dołączyć do modlitwy w kościele pw. św. Józefa (ul Kotlarska).