Szpilek nikt nie chce

Gość Świdnicki 45/2016

publikacja 03.11.2016 00:00

Ksiądz Roman Tomaszczuk zaczyna filozoficznie, potem brnie przez teologię i ślizga się po psychologii, a finiszuje komediowo.

– Dzisiaj zostawiam wszystkie protezy i ogołocony idę do klasztoru – mówi były kierownik świdnickiej redakcji „Gościa Niedzielnego”. – Dzisiaj zostawiam wszystkie protezy i ogołocony idę do klasztoru – mówi były kierownik świdnickiej redakcji „Gościa Niedzielnego”.
Ks. Roman Tomaszczuk /foto gość

Mirosław Jarosz: Jesteś szczęśliwy?

Ks. Roman Tomaszczuk: Filozoficznie zaczynasz, ale może faktycznie tak trzeba, skoro to ma być rozmowa na koniec tych 12 lat pracy w „Gościu”. Otóż, owszem, jestem szczęśliwy, tzn. mam wewnętrzne przekonanie, że idę drogą, na której najbliżej mi do Boga. To daje pokój, choć co jakiś czas łapię się na tym, że chciałbym oprzeć się na czymś bardziej namacalnym, czymś z tego świata… A tu nic z tego. Wprost przeciwnie, właśnie porzucam te podpórki: zrezygnowałem z dobrze płatnej pracy; odchodzę ze środowiska, które mnie szanuje, nierzadko ceni; wyrzekam się niezależności, a nawet swobody poruszania się.

Dostępne jest 13% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.