Rozpoczął się Tydzień Modlitw o Powołania do Kapłaństwa i Życia Konsekrowanego. W niedzielę klerycy odwiedzili kilka parafii, by dawać świadectwo pójścia za Chrystusem. W poniedziałek sześciu z nich otrzymało święcenia diakonatu. Jak ci nowi duchowni odkryli swoje powołania?
Nowo wyświęceni diakoni diecezji świdnickiej. Od lewej: Kamil Ożóg, Marceli Mrozek, Tomasz Kula, Błażej Zwolennik, Mateusz Matusiak, Wojciech Oleksy.
ks. Przemysław Pojasek /foto gość
dk. Tomasz Kula
– Choć nie miałem łatwego dzieciństwa, bo wcześnie straciłem rodziców, to jednak wychowujący mnie wujostwo dali mi dobre podstawy wiary. Już w szkole podstawowej marzyłem o tym, żeby zostać księdzem – wspomina. Odkąd został ministrantem, w wolnych chwilach wymykał się do wałbrzyskiego kościółka Matki Bożej Bolesnej, gdzie już jako ośmiolatek modlił się do swojej nowej Mamy. W dalszych latach nie przeżywał kryzysów powołania, ale nie chciał się przyznać do wyboru drogi nawet najbliższym.
dk. Mateusz Matusiak
Od dziecka chciał być księdzem. Później jednak zainteresowały go finanse i rachunkowość. – Na co dzień jako organista w pallotyńskiej parafii obserwowałem prowadzony tam nowicjat. Widziałem, jak toczy się formacja. Niejednokrotnie też rozmawiałem z kandydatami do kapłaństwa na temat ich powołania. I to chyba jakoś mocno do mnie przemówiło. Zaniosłem więc podanie do seminarium i wtedy niespodziewanie zmarł mój proboszcz, ks. Władysław Smoter. Przykład jego oddania Kościołowi stał się dla mnie drogowskazem – przyznaje.
dk. Marceli Mrozek
Najpierw był ministrantem, potem lektorem, ale jak sam przyznaje, najbardziej do Boga przyciągnęły go piesze pielgrzymki na Jasną Górę. Od 11 lat nie tylko na nie chodzi, ale i pomaga w organizacji jako porządkowy. – Myśl o powołaniu zrodziła się w gimnazjum. Ksiądz Jerzy Czernal, proboszcz parafii w Nowej Rudzie Słupcu, zawsze umożliwiał młodym chłopcom wyjazdy na rekolekcje powołaniowe, z których chętnie korzystałem. W Świdnicy na takich rekolekcjach poczułem, że też chciałbym służyć Bogu i ludziom.
dk. Wojciech Oleksy
Jego powołanie zrodziło się w drugiej klasie szkoły średniej. Na początku odrzucał tę myśl, ale wcześniejsze doświadczenia podpowiadały, że kierunek powołania jest właściwy. – Decydującym momentem był przyjazd do naszej parafii rektora WSD wraz z klerykami. Zachęcali mnie wówczas, bym przyjechał na rekolekcje dla młodzieży. Nowy proboszcz szybko podłapał temat i obiecał, że mnie na nie zawiezie. Zgodziłem się, bo przyrzekł dyskrecję. Na miejscu poznałem ks. Łukasza Bankowskiego, który wówczas był jeszcze klerykiem. To jego postawa mocno przekonała mnie, że warto zaryzykować – wspomina.
dk. Kamil Ożóg
Nie od razu po szkole średniej trafił do seminarium. Przez cztery lata studiował we Wrocławiu, a później w Jeleniej Górze. Wracające w tym czasie myśli o powołaniu odrzucał, bo miał inny pomysł na życie. Pasjonowała go muzyka. Ale Pan Bóg i przez nią znalazł drogę do jego serca. – Ciekawe, że z Kościołem jakoś tak ściślej zostałem związany przez przypadek. Dostałem propozycję pracy w jednej z parafii jako organista. Zgodziłem się i bardzo szybko odkryłem, że zakopane powołanie coraz silniej się odzywa. Próbowałem to ukrywać, ale było coraz trudniej. W końcu zdecydowałem się pójść za Chrystusem.
dk. Błażej Zwolennik
Od małego był związany ze służbą liturgiczną. W księżach z Bolkowa widział wzór człowieczeństwa, ale i kapłaństwa. Jako dziecko chciał być księdzem, ale później koledzy skutecznie odciągali go od tej drogi. – W technikum w zasadzie niewiele miałem wspólnego z Kościołem. Bunt, wpływ kolegów i… wielka miłość. To chyba ona miała największy wpływ na moją wiarę. Przez trzy lata na nowo uczyła mnie kochać Boga. Później jednak w wyniku ciężkiej choroby zmarła. Pamięć o niej nie pozwala mi jednak odsunąć się od wiary. I tak małymi krokami trafiłem do seminarium – opowiada.
Dostępne jest 14% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.