Niezłomni w kolorze

Mirosław Jarosz

publikacja 17.08.2017 11:00

Józef Obacz, jednoręki artysta malarz amator z Wałbrzycha, przygotowuje galerię akwarel żołnierzy wyklętych.

Niezłomni w kolorze Józef Obacz przygotował galerię Żołnierzy Wyklętych. Teraz liczy na pomoc w jej prezentacji. Mirosław Jarosz /Foto Gość

Pan Józef jest znanym, nie tylko w wałbrzyskim środowisku, twórcą. Specjalizuje się w akwarelowych pejzażach, przyrodzie i zabytkach. Maluje tylko z natury. Miał już wiele wystaw w kraju i za granicą. Jego św. Wojciech wisi np. w świdnickim Seminarium Duchownym, a inne prace w niektórych wałbrzyskich kościołach. Obecnie  wystawę jego prac można oglądać w Muzeum Ziemi Kłodzkiej w Kłodzku. Nosi ona tytuł „Ziemia Kłodzka w akwarelach".

W ostatnim czasie  wałbrzyski malarz postanowił jednak stworzyć galerię żołnierzy wyklętych.

– Temat jest mi bliski, bo sam otrzymałem wyrok 5 lat więzienia za działalność w podziemnej organizacji młodzieżowej – opowiada Józef Obacz. – Do Wałbrzycha przywieziono mnie w 1956 r. Otrzymałem karny przydział do Wojskowego Korpusu Górniczego. Wtedy działały takie w całej Polsce. Kierowano do nich głównie młodzież wiejską.

Młodzież była nieprzygotowana, a praca była niezwykle ciężka, większość pracy w kopalni wykonywano wtedy bowiem ręcznie. Pan Józef po kilku miesiącach pracy, będąc pod ziemią w kopalni Nowa Ruda-Słupiec, w wypadku stracił rękę. Wrócił do Wałbrzycha i do emerytury pracował w poligrafii. Mimo trudów i przeszkód przez całe życie rozwijał swoją pasję malarską.

– Teraz chcę pokazać tych niezłomnych bohaterów – mówi Józef Obacz. – Ich poświęcenie jest tego warte. A ja choć w tak niewielki sposób chcę zachować ich pamięć.

Jest szansa, że wystawa zostanie zaprezentowana w powstającym w Ostrołęce pierwszym w Polsce Muzeum Żołnierzy Wyklętych. Ale to dopiero najwcześniej pod koniec 2018 roku.

Obecnie jest już gotowych 57 akwarel, ale do czasu wystawy pan Józef chce przygotować co najmniej 100.

– Materiały biorę z internetu. Żona mi w tym pomaga – tłumaczy Józef Obacz. – Staram się te postaci w pewien sposób ożywić, dać kolor. To są już inne wizerunki niż te znane z czarno-białych, często niewyraźnych zdjęć.

Jak wyjaśnia autor, nie ma jakiegoś klucza przy wybieraniu postaci. Czasem rządzi tym zwykły przypadek, ale i to daje dobre efekty. Oczywiście są ci bardzo znani, choćby dlatego, że ich wizerunki są powszechnie dostępne, ale i ci, o których dziś pamiętają tylko nieliczni.

A jest kogo malować. Jak można przeczytać w materiałach przygotowanych przez powstające Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Ostrołęce w roku 1945, podczas największej aktywności zbrojnego podziemia, działało w nim bezpośrednio 150–200 tys. konspiratorów zgrupowanych w oddziałach o bardzo różnej orientacji. Około 20 tys. z nich z bronią w ręku walczyło w oddziałach partyzanckich. Kolejne kilkaset tysięcy stanowili ludzie zapewniający partyzantom aprowizację, wywiad, schronienie i łączność. Doliczyć należy jeszcze 20 tys. uczniów z podziemnych organizacji młodzieżowych. Łącznie daje to grupę ponad pół miliona ludzi tworzących społeczność żołnierzy wyklętych.

Do 1947 r. podziemie antykomunistyczne stanowiło główne zagrożenie dla istnienia tzw. władzy ludowej, które komunistom udało się zlikwidować jedynie dzięki wsparciu ze strony ZSRR.

Łączna liczba ofiar terroru komunistycznego w Polsce w latach 1944-1956 sięga ok. 50 tys., spośród których znaczną część stanowili działacze antykomunistycznego ruchu oporu. Ponad 250 tys. osób trafiło do więzień z powodów politycznych. Wydano ponad 8 tys. wyroków śmierci na żołnierzy wyklętych. Ich ciała grzebane były w bezimiennych dołach, w miejscach w większości nieznanych do dziś. Dopiero obecnie, dzięki pracom poszukiwawczym i identyfikacyjnym, udaje się odnaleźć coraz większą liczbę osób.

– To, co robię, można nazwać charytatywną działalnością kulturalną – mówi Józef Obacz. – Zależy mi, by ta wystawa mogła być jak najszerzej prezentowana. Sam nie dam rady tego zrobić, bo wiąże się to z wynajęciem sali, wydaniem jakiegoś, choćby małego foldera. A to wszystko są duże koszty. Mam nadzieję, że wiosną, przy okazji 1 marca, gdzieś na Dolnym Śląsku, może nawet w Wałbrzychu, uda się zorganizować taką wystawę. Jeżeli jest ktoś, kto chciałby mi w tym pomóc, to proszę o kontakt ze mną. Mój nr telefonu to: 793 240 734.