Pożar kościoła w Starych Bogaczowicach

Magdalena Sakowska (Wałbrzych dla was)

publikacja 27.11.2017 23:43

Ogień rozprzestrzeniał się szybko, gasiło go 18 jednostek straży pożarnej, w tym 9 oddziałów państwowych i 9 jednostek OSP. 8 osób poszkodowanych, w tym jedna ciężko.

Pomoc poszkodowanym została udzielona na profesjonalnym poziomie. Pomoc poszkodowanym została udzielona na profesjonalnym poziomie.
R. Burdek

Pożar wieży kościoła pw. św. Józefa Oblubieńca NMP w Starych Bogaczowicach zauważono w piątek przed południem.

Na szczęście były to tylko doroczne powiatowe ćwiczenia straży pożarnej w koordynacji z innymi służbami. Do grupy 60 strażaków PSP i OSP oraz 30 uczniów klasy strażackiej wałbrzyskiego ZS nr 4 dołączyła załoga jednego ambulansu, który zabierał poszkodowanych do szpitala, oraz policjanci z dwóch radiowozów, którzy zamknęli drogi dojazdowe do kościoła.

Młodzież grała role poszkodowanych, wyprowadzonych przez strażaków z kościelnego poddasza z różnymi urazami - jedna z uczennic zemdlała wykazując objawy groźnego zaczadzenia zatrutym dymem. Podano jej tlen. Jedna osoba miała urazy w wyniku upadku ze schodów, inna wymagała opieki po uderzeniu w głowę spadającą cegłą.

Ćwiczenia wyglądały widowiskowo, ale taki właśnie pożar mógłby mieć opłakane skutki.

- Po pożarze wieży katedry w Gorzowie wybraliśmy kościół. Padło na Stare Bogaczowice, bo jest to obiekt trudny, bardzo zabytkowy. Wysoka wieża, dużo drzew, cmentarz dookoła, wąskie drogi dojazdowe, a ćwiczenia są robione po to, żeby się zmierzyć z dużymi trudnościami w terenie, a potem zanotować je, zanalizować błędy. Po pożarze Książa dopiero wiedzieliśmy w praktyce, jak tam wygląda gaszenie. Ważne jest też ćwiczenie współpracy z innymi służbami, władzami samorządowymi i proboszczem, który bardzo chętnie zgodził się na ćwiczenia u siebie - mówi Paweł Kaliński, zastępca komendanta wałbrzyskiej PSP.

Dodatkową trudność stanowiła drewniana od swoich podstaw klatka schodowa wieży, co spowodowało, że strażacy prowadzili akcję gaśniczą na poddaszu używając drugich, betonowych schodów i stamtąd próbując dojść do źródła ognia.

Nie powiodła się próba gaszenia z podnośnika koszowego, który okazał się zbyt niski, cel pomogła osiągnąć dopiero wysoka „książańska” drabina. Pożar okazał się na tyle poważny, że gaszenie go zajęło dużo czasu. Przy bramie cmentarza stworzono punkt dowodzenia, a w siedzibie gminy powołano sztab kryzysowy.