Wciąż ma zapracowane ręce

ks. Przemysław Pojasek ks. Przemysław Pojasek

publikacja 02.05.2018 22:50

Tak o św. Józefie mówił w Kaliszu głoszący konferencję ks. Piotr Machała, a później w homilii potwierdził to bp Ignacy.

Na wizerunku z Kalisza św. Józef trzyma mocno za rękę małego Jezusa. Na wizerunku z Kalisza św. Józef trzyma mocno za rękę małego Jezusa.
ks. Przemysław Pojasek /Foto Gość

W tym roku 2 maja celem pielgrzymki duchowieństwa diecezji świdnickiej stał się Kalisz i znajdujące się w nim Narodowe Sanktuarium św. Józefa. - Witamy was w naszym kościele, który w tym roku przeżywa swoje święto z racji Nadzwyczajnego Roku Świętego Józefa. W dekrecie ustanawiającym ten rok Ojciec Święty nazwał to nasze sanktuarium narodowym, rozszerzając jubileusz nie tylko na wiernych diecezji kaliskiej, ale na całą Polskę. Tym bardziej cieszymy się z waszej dzisiejszej obecności tutaj - mówił ks. Jacek Plota, kustosz tego miejsca.

Dwoma autobusami i kilkoma samochodami na wspólną majówkę u św. Józefa przyjechało 60 kapłanów i około 50 pielgrzymów świeckich z Grodziszcza i Świebodzic. Wszyscy oni wysłuchali konferencji wygłoszonej przez ks. Jacka Plotę i jednego z pracujących z nim wikariuszy - ks. Piotra Machałę, który mówił o zapracowanych rękach św. Józefa.

- Kiedyś zastanawialiśmy się tutaj wspólni po czym w niebie moglibyśmy poznać św. Józefa. Gdybyśmy nie mogli go znaleźć wśród rzeczy świętych, to na jaką charakterystyczną cechę zwrócilibyśmy uwagę? I doszliśmy do wniosku, że chyba najłatwiej poznalibyśmy go po spracowanych dłoniach. Po pierwsze dlatego, że był cieślą. To bardzo trudny zawód, wymagający siły i odporności na ból często poranionych dłoni. Z drugiej strony to jest święty, który cały czas pracuje. Przyjmuje intencje, zanosi je do Jezusa, troszczy się o wiele spraw, wśród których szczególne miejsce mają rodziny, życie ludzkie czy dobra śmierć - wyjaśniał.

Również biskup Ignacy, kierując w czasie Mszy św. słowo do zebranych, odniósł się do osoby św. Józefa jako zapracowanego orędownika. Jednak szczególną uwagę zwrócił na cechy, których można się uczyć od opiekuna Jezusa i Maryi. Wymienił wśród nich milczenie, posłuszeństwo, a także wierność Bożemu słowu.

- Cisza. W niej przemawia Pan. A my tę ciszę tak często zagłuszamy. Nie dajmy się nadmiernemu hałasowi ogłupiać. Szukajmy chwili spokoju, byśmy mogli Boga doświadczać pełniej. Uczmy się od św.Józefa tej ciszy, nie tylko na modlitwie, ale również w wypełnianiu woli Bożej. Józef potrafił mieć swoje zdanie. Widzimy to w scenie, w której chce opuścić Maryję. Za namową anioła jednak decyduje się przyjąć Boży plan - mówił biskup.

Na koniec nawiązał również do osobistego doświadczenia działania św. Józefa. Opowiedział jak to pracując na Papieskim Wydziale Teologicznym rozmawiał z poprzednim rektorem, ks. Józefem Majką na temat jego podejścia do patrona. - Kiedy ks. Majka zachorował na nowotwór, zwierzył mi się, że codziennie modli się do świętego cieśli, by umarł na zawał serca, a nie męczył się powoli umierając na raka. I pewnego dnia rano zobaczyliśmy, że nie ma go w kaplicy. Początkowo myśleliśmy, że odprawiał u sióstr w hadesie. Później jednak okazało się, że wstając przewrócił się bo dostał zawału serce. Dla mnie to było naoczne świadectwo wymodlenia sobie dobrej śmierci - wspominał bp Dec.

Do osoby ks. Józefa Majki nawiązał również bp Edward Janiak, ordynariusz kaliski, który dołączył do pielgrzymów pod koniec Mszy św. Po krótkiej prezentacji diecezji kaliskiej, przypomniał lata, w których pracował na Dolnym Śląsku i odwiedzał większość parafii należących dziś do diecezji świdnickiej. Na koniec biskupi i kapłani zawierzyli dalsze losy diecezji opiece św. Józefa.