Radość Ewangelii (29.05.2018)

ks. Wojciech Drab

publikacja 29.05.2018 13:49

Mk 10, 28-31: Piotr powiedział do Jezusa: „Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą”. Jezus odpowiedział: „Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci lub pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym. Lecz wielu pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi”.

Radość Ewangelii (29.05.2018)

Oto my opuściliśmy wszystko... Św. Piotr używa tu słowa, które pojawia się także w modlitwie Ojcze nasz... i jest tłumaczone odpuść, jako i my odpuszczamy... Owszem, słowo to wyraża ideę zostawiania, odpuszczania czegoś. Kiedy odpuszczę wszystkim, istotnie odkryję, że mam całe mnóstwo braci i sióstr. Cały świat stanie się moim polem uprawnym. Odkryję jak wiele jest okazji do kochania, do troszczenia się z Miłością - o braci, o siostry, o pola, o wszystko - jak Bóg się troszczy z Miłością nieprzerwanie o każdego i o wszystko. Troszczy się dlatego, że jest Miłosierny i odpuszcza. Ciekawa rzecz, że odpuszczając innym tak naprawdę to odpuszczam sobie. Przestaję niszczyć siebie, przestaję trzymać siebie w więzieniu nieprzebaczenia, w więzieniu oddzielenia, odseparowania od innych - od tych, którym nie odpuściłem.

Św. Piotr mówi: oto my opuściliśmy wszystko... a Jezus podejmuje dwuznaczność słowa afiemi i mówi o czymś o wiele głębszym niż tylko pozostawienie za sobą dóbr materialnych, bogactw z którymi nie potrafił rozstać się młodzieniec. To jest prawdziwy cud, który czyni Miłość Chrystusa, z jaką On patrzy na nas: gdy zapatrzę się w Jego oczy, w Jego spojrzenie pełne Miłości, w Jego odpowiedź na moje „nie przestrzegałem tego...” - wówczas to spojrzenie, ta Miłość mnie pociągnie tak bardzo, że nie tylko rzeczy stworzone przestaną być więzieniem, ale wyzwoli mnie ta Miłość z wszelkiego nieprzebaczenia, z wszelkiego żalu i pretensji.

I to jest najgłębsza wolność: wolność do kochania nawet tych, którzy nie są tacy jak ja chcę. Nawet tych, którzy są moimi wrogami i prześladowcami. To jest prawdziwa wolność: wolność samego Boga, który kocha nawet z Krzyża tych, którzy Go ukrzyżowali i teraz pod Krzyżem jeszcze z Niego szydzą. Oto prawdziwa wolność i prawdziwe panowanie. Panowanie Boga nie polega na podporządkowaniu siłą wszystkich i wszystkiego sobie, żeby wszystko było jak ja chcę i żeby wszyscy byli jak ja chcę. Prawdziwa wolność i prawdziwe panowanie jest wtedy, gdy potrafię miłować każdego i w każdej sytuacji. Wtedy panuję razem z Chrystusem, który przyszedł przywrócić człowiekowi panowanie nad wszelkim stworzeniem. Człowiek, który zapragnął mieć, posiadać, podporządkowywać - stał się niewolnikiem...

A teraz Jezus swoją Miłością wyzwala - do przebaczenia, do odpuszczenia. Odpuść sobie - masz przecież Moją Miłość. Całą Moją Miłość. Mnie całego. Nikt i nic nie może cię pozbawić Mnie, Mojej Miłości. Cóż jest lepszego od Mojej Miłości? Kto cię kocha jak Ja? Trzeba ujrzeć Jezusa, który nic złego nie uczynił - który Jedyny jest Dobry - obok siebie na swoim krzyżu. Wtedy dotrze do mnie Prawda o Miłości Jezusa, Jedynego Dobrego. Prawda o tym, kim jest Jezus i kim jestem dla Niego. Prawda, która wyzwala ostatecznie - nawet z nieprzebaczenia. Unikanie wzroku Jezusa, skupianie się na sobie prowadzi nie tylko do tego, że nie dostrzegam Miłości, którą mam. Prowadzi nie tylko do ciągłego poczucia, że mi mało i mało. Prowadzi nie tylko do uzależnienia od stworzeń, od posiadania. Prowadzi nie tylko do odkrycia swojej nicości. Prowadzi do więzienia nieprzebaczenia. I to jest ostateczna śmierć - tak jak ostatecznie Życie Zmartwychwstałego manifestuje się w przebaczeniu i przekazaniu władzy przebaczania.

Najwyższa władza Boga: władza odpuszczania. Oto my odpuściliśmy wszystko... Ciekawe, czy mogę to powtórzyć razem z Piotrem... Sprawdzian odpuszczenia prawdziwego, prawdziwego zapatrzenia się w oczy Jezusa: widzę braci i siostry, pola uprawne nawet tam, gdzie wszyscy inni widzą wrogów, widzą ciernie i osty. To jest sprawdzian że naprawdę odpuściłem. A odpuszczać uczę się właśnie od Jezusa, w konfesjonale, gdy doświadczam jak On odpuszcza mi i uparcie widzi we mnie swojego brata, uparcie widzi w tym świecie pole warte umiłowania. Albowiem Bóg tak umiłował świat...

Ten świat, który rodzi Mu cierpkie jagody, który poi Go octem - Bóg TAK umiłował, że SYNA DAŁ... Mnie, który Go krzyżuję pośród szyderstw - ileż razy dziennie to czynię! Ileż razy dziennie krzyżuję Miłość i kłaniam się egoizmowi i pysze! - mnie uważa za brata wartego oddania Ducha, wartego przelania Krwi, wartego nakarmienia Ciałem... Tak właśnie patrzy się w oczy Jezusa. I tak człowiek daje się porwać do wolności: do odpuszczenia. I tak człowiek staje się wolny i zdolny współmiłować razem z Panem, współpanować tam, gdzie wszyscy inni są niewolnikami pychy i egoizmu, nienawiści i nieprzebaczenia, zniechęcenia itd. Współmiłować i współpanować to kochać tych, którzy dla nikogo nie są warci Miłości, to kochać pola rodzące ciernie i osty, dające w zamian za miłosną troskę tylko cierpkie jagody. Kochać tych, którzy poją octem i szydzą. To jest prawdziwa wolność i prawdziwe panowanie! Wtedy jestem naprawdę wolny i niepodległy pod namiętności, pod emocje, pod widzimisię pychy i egoizmu - gdy potrafię przełamać się i z Miłością, z Jezusem, zatroszczyć się o tych, o których nikt się nie troszczy i uprawiać pole, którego nikt nie uprawia.

Gdy biorę za braci i siostry tych, których nikt nie chce wziąć. Gdy biorę pole, którego nikt nie chce. Tak kocha Pan: kocha mnie, choć ja sam siebie tak często nie chcę... Bierze mnie - choć ja tak często chętnie bym się pozbył siebie. Bierze razem ze mną krzyż mojego życia, mojej codzienności - od której ja tak chętnie bym uciekł, która jest dla mnie taka ciernista i cierpka... Robi to wszystko - żebym ja stał się jak On. Żeby moje życie przemienić swoją Obecnością w Jego Życie. Żeby Krzyż przemienić w Królestwo. Patrzeć w oczy Jezusa - aż się w Nim zakocham tak bardzo, jak On we mnie. Aż nasiąknę Jego Duchem, Jego Miłością i dam Mu zamiast mojej cierpkiej i ościstej miłości - Jego Miłość słodką i zdolną wszelki smak zaspokoić. I to jest największy cud Boga: ponieważ ja nie umiem kochać Go tak jak On mnie - On daje mi swoją Miłość, daje mi siebie, by we mnie kochać swoją Miłością...

Poznaję to, gdy potrafię brać za braci tych, których nikt nie bierze, gdy troszczę się o tych, o których nikt się nie troszczy, gdy kocham tam, gdzie nikt nie kocha. To jest najwyższy znak Obecności Pana we mnie: odpuszczanie jak On mi. Wtedy potrafię widzieć Ojca, który odpuszcza jak ja. Ojca widzi się Miłością - trzeba być jak On, by Go zobaczyć. I to robi Jezus swoim spojrzeniem z Krzyża pełnym Miłości: przekształca mnie bo ja sam nie potrafię. Jezus czyni mnie jak On: zdolnym do przebaczania, do odpuszczania. Bym jak On widział Ojca - był razem z Nim tam gdzie ON JEST i widział CHWAŁĘ, którą miał pierwej niż świat powstał. Ojca widzi się Miłością bo Ojciec jest Miłością.

Jezus chce bym widział Ojca. A to jest możliwe tylko wtedy, gdy patrzę oczami Jezusa, oczami Syna - oczami pełnymi Miłości. Dlatego tak bardzo potrzebuję w te oczy się zapatrzeć - by one stały się moimi. A sprawdzian jest właśnie wobec braci i sióstr, których widzę: patrzę oczami Jezusa gdy widzę braci i siostry tam, gdzie ich nikt nie widzi i gdy widzę pola warte troski tam, gdzie nikt ich nie widzi. Tak, to kosztuje - bo ci bracia i siostry, odrzuceni przez wszystkich, będą mi dawać w zamian cierpkie jagody. Ale jeśli patrzę oczami Jezusa to mnie pobudzi do tym większej Miłości. Właśnie dlatego wszyscy odrzucają tych niechcianych braci i sióstr, te niechciane pola do działania: bo tam są tylko cierpkie jagody. Cierpkie dla naszego egoizmu - słodkie w oczach Miłości. I wtedy faktycznie mogę powiedzieć, że widzę Ojca: gdy widzę brata i siostrę w tych, których nikt nie chce kochać. Wtedy widzę Ojca, którego nie widać.