Radość Ewangelii (05.06.2018)

ks. Wojciech Drab

publikacja 05.06.2018 14:57

Mk 12,13-17: Uczeni w Piśmie i starsi posłali do Jezusa kilku faryzeuszów i zwolenników Heroda, którzy mieli podchwycić Go w mowie. Ci przyszli i rzekli do Niego: „Nauczycielu, wiemy, że jesteś prawdomówny i na nikim ci nie zależy. Bo nie oglądasz się na osobę ludzką, lecz drogi Bożej w prawdzie nauczasz. Czy wolno płacić podatek cezarowi, czy nie? Mamy płacić czy nie płacić?” Lecz On poznał ich obłudę i rzekł do nich: „Czemu wystawiacie Mnie na próbę? Przynieście mi denara; chcę zobaczyć”. Przynieśli, a On ich zapytał: „Czyj jest ten obraz i napis?” Odpowiedzieli Mu: „Cezara”. Wówczas Jezus rzekł do nich: „Oddajcie więc cezarowi to, co należy do cezara, a Bogu to, co należy do Boga”. I byli pełni podziwu dla Niego.

Radość Ewangelii (05.06.2018)

Jezus przejrzał hipokryzję ich, co zostało przetłumaczone jako obłuda. A trzeba wiedzieć, że w czasach Jezusa hipokryta to był aktor grający w masce, udający kogoś innego niż w rzeczywistości. Hipokrytami jesteśmy wszyscy - bo wszyscy zakładamy maski własnego egoizmu i w ten sposób zakrywamy naszą prawdziwą tożsamość dzieci Bożych, na których obliczach winno odbijać się oblicze samego Boga, Miłości Przedwiecznej. Czy na moim obliczu widać wyłącznie Jego Miłość? Miłość Tego, którego napis i wizerunek noszę w sercu? Jezus jest Słowem Boga i Jego Obrazem. Jest Napisem i Wizerunkiem, który nieustannie jest wygrawerowany na moim sercu - tak jestem stwarzany wciąż na nowo. Tak zostałem stworzony i tego doświadczam nieustannie, wciąż na nowo na Eucharystii i w Sakramencie Pokuty: ogniem Ducha wypalany jest na moim sercu Napis i Obraz, tożsamość Chrystusa. No i co? Czy daję Bogu to, co oznaczone Jego Napisem i Obrazem? Na Krzyżu widać, jak rozgrzewa się w Miłości aż do końca Pieczęć Ojca, by w Oddaniu Ducha wypalić na moim sercu na nowo Wizerunek i Napis, znamię przynależności. Ale to znamię jest znamieniem Ducha, Obecnością Chrystusa - Obecnością Miłości Wcielonej, która zawsze szanuje moją wolność. Zostałem nabyty i naznaczony pieczęcią Ducha, pieczęcią Krzyża za wielką cenę: za cenę Krwi przelanej do ostatniej kropli. Ale to nie jest nabycie niewolnika, ale to jest nabywanie przyjaciela, który wie, co czyni jego Przyjaciel. Który jest zaproszony do przyjaźni, do Wspólnoty Miłości - a to możliwe jest tylko w wolności. I dlatego cały czas mam możliwość jednak nie dać Bogu tego, który jest Boski: siebie. Jestem Boski mocą mieszkającego we mnie Ducha, który nieustannie kształtuje we mnie Chrystusa. W Maryi widzimy o co chodzi w tym procesie: by dać światu Chrystusa. Dać Cezarowi Chrystusa. Nie tylko pieniądze, należne z tytułu podatku - ale dołożyć do tych pieniędzy Chrystusa. Wtedy daję Bogu tego, który jest Boski: siebie w Jedności z Chrystusem. Dołożyć do pieniędzy Miłość.

Uwierzyliśmy niestety, że być jak Bóg to posiadać - i nasze ręce wciąż są wyciągnięte, by posiadać. Nawet w dzisiejszej Ewangelii przychodzą do Jezusa by zawładnąć Nim - i robią to sprytnie: mówią Prawdę o Chrystusie. Okazuje się, że właściwie znają Prawdę o Bogu, a jednak żyją inaczej... Jakże często się to nam zdarza: że właściwie znamy Prawdę, ale żyjemy i postępujemy w konkretach codzienności inaczej, uznając Prawdę za bezużyteczną w tej czy innej sytuacji. Prawdę o Bogu, który jest Miłością - wyrażającą się w Darze. Bóg nie jest Tym, który posiada - ale Tym, który ze wszystkiego czyni Dar. Nawet z siebie. Zwłaszcza z siebie - na każdej Eucharystii, nieustannie. To jest Prawda o byciu jak Bóg: o byciu Miłością. A jednak w konkretach codzienności czynimy inaczej... Czyli oddajemy się pod panowanie Cezara, uważamy Cezara za silniejszego od Chrystusa, od Miłości Wcielonej - gdy wbrew znajomości Chrystusa czynimy to, co chce Cezar: wyciągamy ręce by mieć. Mieć to, co ja chcę: posiadać, nasycać zmysły, emocje, doświadczenia... Posiadać. Bóg ma logikę Miłości - Jezus jest Logosem Miłości. Za każdym razem, gdy odchodzę od logiki daru, oddaję się pod panowanie Cezara - neguję Napis i Wizerunek, jaki jest na moim sercu. Staję się hipokrytą, który wprawdzie zna Prawdę o swojej tożsamości - a jednak nakłada maskę współpracy z tym światem. Tylko że to skutkuje zawsze niewolą. Dlatego Eucharystia potrzebuje być odprawiana aż do końca świata, dlatego konfesjonał potrzebuje stać aż do końca świata. Dlatego Jezus w otoczeniu Krzyża daje te dwa Sakramenty: Eucharystię i Pokutę. W środku jest Krzyż, jest Chrzest - otoczony Eucharystią i Pokutą. Ciągłym stwarzaniem, przywracaniem wolności, wypalaniem Napisu i Wizerunku, przypominaniem Prawdy... Prawdy o Bogu, który jest Miłością wyrażającą się w Darze. Oddaj Bogu co Boskie. Daj siebie w darze Miłości drugiemu człowiekowi. Nawet jeśli się zdaje, że ten dar jest niesprawiedliwy, bezużyteczny - jak podatek. Możesz przechytrzyć Cezara: zanim spróbuje wymusić na tobie podatek, możesz się zdecydować zapłacić podatek dobrowolnie i z Miłością - a wówczas nawet podatek stanie się służbą Bogu, nawet w płaceniu podatków będziesz należał do Boga. Możesz też odmawiać płacenia podatków - kierowany czym tak naprawę? Chęcią posiadania... I tak, paradoksalnie, staniesz się własnością Cezara cały - bo przyjmiesz jego sposób myślenia, chęć posiadania... Paradoks Miłości: jeśli dasz z Miłością - okażesz się wolny od podatku, bo dałeś nie z musu, ale z Miłości. A jeśli nie dasz z chciwości - okażesz się cały jednym wielkim podatkiem, przyjmiesz na siebie znamię Cezara, jego sposób myślenia...