Radość Ewangelii (12.06.2018)

ks. Wojciech Drab

publikacja 12.06.2018 15:55

Mt 5,13-16: Jezus powiedział do swoich uczniów: „Wy jesteście solą ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi. Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też lampy i nie umieszcza pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciła wszystkim, którzy są w domu. Tak niech wasze światło jaśnieje przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie”.

Radość Ewangelii (12.06.2018)

Ciekawe jest to, że Jezus powoławszy uczniów z Galilei, na koniec ich tam odsyła z powrotem. Jak podaje św. Jan - oni tam tak naprawdę wracają do swoich codziennych zajęć: do łowienia ryb. Pozornie nic się w ich życiu nie zmieniło po trzech latach spędzonych z Jezusem - a jednak opis połowu, jaki zamieszcza św. Jan w 21 rozdziale swojej Ewangelii, pokazuje, że zmieniło się wszystko. Wszystko zmieniło się w uczniach. Oni wracają do swojej codzienności - ale inni. Z innym myśleniem, z innym systemem wartości, inni. Inni obecnością Pana - co wykrzykuje z radością uczeń umiłowany: Pan JEST! Oni robią to samo, ale nie tak samo - nie tak samo jak wcześniej i nie tak samo jak świat. I tak właśnie stają się solą ziemi i światłem świata: robią to samo ale nie tak samo. Żyją w tym samym świecie ale nie tak samo jak cały świat wokół nich. Jezus zresztą nie modlił się na Ostatniej Wieczerzy o to, by Ojciec zabrał uczniów ze świata, ale by utwierdził ich w Prawdzie. Bo to jest właśnie plan Boga od początku: umieścić człowieka w świecie jako tego, który zna Prawdę i jest świadkiem Prawdy wobec stworzonego świata. I Bóg nigdy z tego nie zrezygnował: w Jezusie przyszedł przywrócić nam tę rolę. Przyszedł by oświecić nas światłem Prawdy i tak nas doprowadzić do wolności. Byśmy zapatrzeni w światło Prawdy Chrystusa żyli w świecie - ale żyli Życiem samego Boga. Już nie życiem świata, które jest zmierzaniem ku rozpadowi, ale Życiem Boga, które jest wchodzeniem w coraz większą perspektywę. To jest Życie Miłości, która widzi coraz więcej i więcej okazji do kochania. Życiem Miłości jest kochanie - i to jest Życie Boga: czynienie Miłości. I to jest zmiana, jakiej dokonał w uczniach Jezus: przestawił im myślenie z myślenia kategoriami tego świata, kategoriami pychy i egoizmu szukających swojej satysfakcji, na myślenie kategoriami Miłości, na myślenie samego Boga. Myślenie Duchem Świętym. Właśnie tak żyje człowiek prowadzony Duchem Świętym: jest zainteresowany okazjami do czynienia Miłości. Okazjami, które stawia przed nim sama Miłość. Sam Bóg co chwila prowokuje i stwarza okazje do czynienia Miłości - bym ja realizował się jako Jego obraz i podobieństwo. Tylko że wkracza pycha i egoizm, wkracza lenistwo, wkraczają przywiązania, uzależnienia, wkraczają zmysły i emocje - i jakże często rezygnuję z okazji by żyć w tej chwili Życiem Boga, Życiem Miłości.

A właśnie wtedy spełniam swoją funkcję jako światła dla świata, jako soli dla świata, gdy w świecie żyję Życiem Boga, Życiem Miłości. Tracę smak i blask, gdy żyję życiem świata. Właśnie tak gasnę, właśnie tak staję się niepotrzebny i nieistotny... I tu dotykamy oszustwa pychy i egoizmu: one pchają człowieka, by budować swoją wielkość w kategoriach tego świata. Zrobić coś wybitnego, żeby ludzie zwrócili na mnie uwagę... Żeby się wykazać. Żeby mnie szanowali, lubili, dobrze o mnie mówili, doceniali... żeby podkreślić swoją wyjątkowość. Żeby przyznali mi rację. Itd. Itp. To wszystko jest obce Miłości. Miłość przychodzi służyć, uniżyć się aż do stóp. Dlatego właśnie Jezus przed chwilą wypowiedział Osiem Błogosławieństw, które o Miłości właśnie mówią. O Życiu wolnym od tego wszystkiego, czym wiąże nas świat. Jeśli Błogosławieństwa budzą nasz niepokój, sprzeciw itd. to tylko dowodzi, jak głęboko jesteśmy jeszcze uwiązani przez świat. Dla kogoś, kto myśli Miłością, Błogosławieństwa są oczywistością.

Właśnie tu jest różnica: że w oczach Miłości wywyższeniem jest to, co w oczach pychy i egoizmu budzi odrazę. Dla Miłości wywyższeniem jest dar, służba, oddanie się w służbie drugiemu aż do końca, aż do ostatniego Tchu, aż do ostatniej kropli Krwi. Dla Miłości bezcenna jest wolność - wolność, która wyraża się ostatecznie w zdolności do bycia darem. To jest prawdziwa wolność: gdy potrafię uczynić dar ze wszystkiego, co posiadam, z siebie samego. Tak naprawdę posiadam coś tylko wtedy, gdy umiem uczynić z tego dar, służbę. Inaczej to ja jestem posiadany. Pycha i egoizm chcą same się wywyższyć - a prawdziwe wywyższenie daje Miłość. Ja mam czynić Miłość, dawać Miłość, składać świadectwo o Miłości którą poznaję w Chrystusie - a sprawą Miłość jest mnie wywyższyć, ukazać. Tylko trzeba uważać, żeby nie wpaść w swoje oczekiwania i wyobrażenia, które bardzo często są oczekiwaniami i wyobrażeniami pychy i egoizmu. Pilnować się - żeby nie dać się wciągnąć, nie dać się uwiązać. Dlatego najbezpieczniej jest pragnąć tego, co pokorne - wtedy najpewniej moje pragnienia są zbieżne z pragnieniami Miłości.

Najlepiej mieć upodobanie w czynieniu Miłości - a Miłość sama otoczy chwałą. Tak jak Ojciec otacza Chwałą Syna: Syn wyznaje Prawdę o Ojcu, który jest Miłością - czyni Miłość zawsze i wszędzie, nawet z Krzyża - i to właśnie Ojciec jest Chwałą Syna, właśnie Miłość którą Syn rozdaje dając siebie, bo przecież jest Jedno z Ojcem... Miłość jest blaskiem, jedynym blaskiem jakim pragnie świecić Syn. Jedynym smakiem, jakim Syn pragnie smakować. I to jest blask, w który wpatrujemy się w Eucharystii - i to jest smak, którego na Eucharystii doświadczamy. Smak Miłości, która smakuje powszedniością.