Wyciągnęli małżeństwa na środek

ks. Przemysław Pojasek ks. Przemysław Pojasek

publikacja 08.10.2018 16:03

W czasie niedzielnej Mszy św. w świdnickiej katedrze setki par wyszły na środek za kongresowiczami, by odnowić przysięgę małżeńską.

To prawdziwe święto małżonków To prawdziwe święto małżonków
ks. Przemysław Pojasek /Foto Gość

To owoc trzech dni spotkań stawiających w centrum sakramentalne więzi. Ostatniego dnia Ogólnopolskiego Kongresu Małżeństw w Świdnicy swoje prelekcje mieli Jacek Pulikowski, Maria Popkiewicz-Ciesielska i Tomasz Terlikowski.

Pierwszy z nich podjął temat współżycia małżeńskiego, podkreślając, że ma ono być znakiem komunii, a nie konsumpcji. – To jest przerażające i smutne, ale bardzo często dziś współżycie, także to małżeńskie, ma znamiona konsumpcji (…). Nasza aktywność rodzi się z tego, że mamy marzenia i tęsknoty, czegoś oczekujemy. Dlatego śmiertelnie ważne jest to, o czym marzymy. Bo spełnienie marzeń czyni człowieka szczęśliwym. I teraz jest tragedia, kiedy mamy wynaturzone marzenia. Bezbożny, wynaturzony świat wmawia nam, że łajdactwo jest fajne. I każdy z nas tak po trosze ma w tyle głowy nie do końca wyplenione to, że łajdactwo jest fajne. To tak fajnie, kolorowo pokazują. Jakie fajne zdrady są, jak się tam fajnie zabawiają seksualnie, jak fajno, jak fajno, jak fajno... I w wielu porządnych mężach w świadomości siedzi, że żony nie zdradzą, bo są wierzący, ale ci niewierzący to mają fajnie. No właśnie nie mają fajnie, bo nie mają kierunkowskazu, który im pokaże drogę do szczęścia. I to tam musimy sięgnąć, najgłębiej, do marzeń. I wtedy nasza aktywność pójdzie w dobrą stronę – przestrzegał Pulikowski.

O dzieleniu się tym odkrytym sensem życia mówiła natomiast Maria Popkiewicz-Ciesielska, psycholog. – Problemy seksualne w małżeństwie to szczyt góry lodowej, wynikający z zaburzeń relacji, niedogadania się, niezrozumienia, dominacji jednej ze stron, kompleksów któreś ze stron – wyjaśniała, opowiadając o swoich doświadczeniach prowadzenia terapii dla par. Pokazała, że często się zdarza, że ludzie, którzy mają toksyczne marzenia, wizje szczęścia, często intuicyjnie się spotykają i łączą. Długo zastanawiała się nad tym, jak to się dzieje, i kiedyś na balu sylwestrowym zaobserwowała, jak dziewczyna, która źle się czuła w takim towarzystwie, zwróciła uwagę na chłopaka, który również źle się czuł wśród kolegów. – Jest jakaś mowa ciała, jakieś przyciąganie, że tacy ludzie wyczuwają się. Ale zakochują się nie na bazie tego, ale na bazie innych walorów, które w sobie odkrywają – dodała.

Ostatnim prelegentem był Tomasz Terlikowski. Tematem wystąpienia odniósł się do twórcy kongresu – ks. Romana Tomaszczuka, który wstąpił dwa lata temu do benedyktynów. „Ora et labora. Rodzina jako klasztor. Jak kształtować życie ascetyczne w życiu codziennym”. – Chciałbym was zaprosić na wycieczkę po zakonnej ascezie w rodzinie, którą proponuje dwóch franciszkanów, wybitnych, znakomitych – św. Maksymilian Maria Kolbe i sługa Boży Wenanty Katarzyniec. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że o życiu rodzinnym nie mają nic do powiedzenia i w pewnym sensie tak jest. Ale asceza i chrześcijańskie myślenie o niej dotykają nas wszystkich – mówił, przekonując o tym, że podstawą jest dogłębne uświadomienie sobie swojej śmiertelności.

Zwieńczeniem 8. Ogólnopolskiego Kongresu Małżeństw była uroczysta Msza św. w świdnickiej katedrze. Słowo Boże wygłosił jeden z uczestników – ks. Franciszek Jabłoński, kierujący Duszpasterstwem Rodzin Archidiecezji Gnieźnieńskiej. Następnie przewodniczący liturgii ks. Krzysztof Ora zachęcił, by małżeństwa zgromadzone w kościele odnowiły swoją sakramentalną przysięgę. Odpowiedziały niemal wszystkie pary, wychodząc do nawy głównej i trzymając się za rękę, powtórzyły swoje „tak” wypowiedziane przed laty.

Czytaj także: