Ratują stary cmentarz

Jacek Zych

publikacja 30.10.2018 11:36

Dwie kobiety, matka z córką, mozolnie wydzierają nekropolię naturze, przywracając pamięć i szacunek pochowanym tam ludziom.

Pracy jest tyle, że nie wystarczają cztery ręce. Pracy jest tyle, że nie wystarczają cztery ręce.
Jacek Zych

Jeszcze trzy lata temu na wystawionym przez gminę Stare Bogaczowice na sprzedaż poniemieckim cmentarzu ewangelickim w Gostkowie rósł nieprzebyty gąszcz chaszczy i drzew. Od tego czasu wiele się zmieniło. – Zaczęłyśmy w 2015 roku od wywiezienia śmieci. W 2016 wycięłyśmy wszystkie dziko rosnące samosiejki, w 2017 to reszta porządków, a teraz to już tak dekoracyjne bardziej – mówi pani Halina Bryk, współwłaścicielka terenu byłego cmentarza ewangelickiego.

Dla pani Haliny i jej córki święto zmarłych trwa cały rok. Jak same mówią, starają się przyjeżdżać na cmentarz niemal  codziennie. Dbają o zapomniane grobowce pochowanych ponad sto lat temu mieszkańców regionu. – Myślę że najważniejsze to pamiętać o tym, że dbałość o groby jest wyrazem naszego szacunku do ludzi, do naszej historii – nawet tej ciężkiej, o której chcielibyśmy zapomnieć

– Cmentarz ma ponad pół hektara nas jest garstka: pięć, czasami sześć osób. Nie jesteśmy w stanie wszystkiego na raz zrobić – mówi mieszkający pod Wrocławiem Tadeusz Grzelak, który od roku przyjeżdża do Gostkowa pomagać w uprzątani cmentarza. – Ja trafiłem tutaj, przypadkowo. Przyjechałem do znajomych, przyszliśmy tu na spacer… tak się poznaliśmy i tak już zostało.

Stary cmentarz w Gostkowie skrywa wiele skarbów – tych niematerialnych, będących świadectwem kulturowym naszego regionu. Przy okazji usuwania korzeni odkryto przepiękną, marmurową płytę nagrobną zmarłem w 1883 roku kobiety z nieodległego Sędzisławia. Większa część zachowała się w całości, nie wszystko jednak oparło się niszczącej sile natury. Wrastające korzenie roztrzaskały górną część epitafia. Mozolnie, kawałek po kawałku udało się wydobyć płytę spod karpii. Wyczyszczona, sklejona i umyta dołączy do ponad stu innych, ocalonych tablic.

– Widzi pan – napis jest. Mamy następne kawałeczki, odłupane od tego i tak pomału, pomału to wszystko do kupy zbieramy. Jak panowie wykopali połowę tej pięknej tablicy, to pewnie wykopią resztę. Jeżeli nam się uda odczytać i nazwisko i imię osoby, dla której była zrobiona, będzie to prawdziwy skarb. Skarb Gostkowa. – mówi pani Halina Bryk.

Przez trzy lata udało się odnaleźć i poskładać z potłuczonych okruchów ponad sto przepięknie zdobionych tablic nagrobnych i porcelanowych tabliczek. Składającej je z benedyktyńską wręcz cierpliwością pani Halinie Bryk praca przynosi wiele wzruszeń. Tak było w przypadku porcelanowej tabliczki zmarłej przed ponad 200 laty dziewczynki:

– To jest wierszyk, skierowane zza grobu do pogrążonych w smutku rodziców słowa dziecka – mówi Halina Bryk – Do taty i do mamy. Takie Pożegnanie. „Mamo jak tatuś będzie się pytał gdzie jestem to powiedz, że jestem w niebie. A jak mamusia będzie się pytać gdzie jestem to powiedz Tato, że ją bardzo kocham i żeby posadziłam mi czerwone róże” – opowiada pani Halina ze łzami łamiącymi głos.

W listopadzie, odwiedzając groby krewnych, pamiętajmy więc także o tych, którzy pozostali tu, na dolnośląskiej ziemi, w zapomnianych, często niszczejących grobach.