Zmiana warty w diecezjalnym archiwum

ks. Przemysław Pojasek

|

Gość Świdnicki 11/2019

publikacja 14.03.2019 00:00

Duplikaty dokumentów, stare książki, a nawet eksponaty, które mają później trafić do muzeum – to nowe zadanie ks. Wiesława Mroza.

Wśród artefaktów można znaleźć dawne rękopisy, które trafiły tutaj z różnych parafii. Wiele z nich ma wartość historyczną. Wśród artefaktów można znaleźć dawne rękopisy, które trafiły tutaj z różnych parafii. Wiele z nich ma wartość historyczną.
Ks. Przemysław Pojasek /Foto Gość

Kapłan, który przez ostatnie lata pracował na polskiej misji w Wielkiej Brytanii, opowiada o tym, jak trafił do diecezjalnego archiwum.

– Kilka miesięcy temu, po powrocie do Polski, zgłosiłem się do biskupa z prośbą o przydzielenie mi kolejnego zadania. Ten zdecydował, bym zajął się diecezjalnym archiwum, w którym praca – odkąd ks. Piotr Śliwka objął funkcję proboszcza katedry – stanęła w miejscu. Przez te lata uzbierało się bowiem trochę duplikatów ksiąg parafialnych, ale i innych przedmiotów czy dokumentów, które trzeba skatalogować – wyjaśnia ks. Wiesław. Mówi też, że docelowym miejscem archiwaliów są remontowane pomieszczenia dawnej przykatedralnej plebanii. Tymczasowo jednak swoją pracę ks. Mróz wykonuje w pokojach przylegających do diecezjalnego sądu duchownego.

– Od rana porządkujemy przywiezione dokumenty, nadajemy im numery i opisujemy w katalogach. Wciąż jednak wielu proboszczów nie dostarczyło duplikatów. A przecież leży to w interesie parafii. Kiedy bowiem oryginały ulegną zniszczeniu z powodu pożaru czy innego nieszczęścia, wówczas będzie można skorzystać z tych, które znajdują się w archiwum – dodaje.

Archiwum ma też swoje znaczenie badawcze. – W wielu diecezjach zgłaszają się do takiego miejsca studenci czy naukowcy, opracowujący zagadnienia dotyczące historii Kościoła na danych ziemiach. Dzięki zgromadzonym materiałom mogą dowiedzieć się więcej na wybrany temat. Są jednak diecezje, gdzie mimo wielu lat istnienia nikt nie podjął się stworzenia archiwum – zauważa, a następnie mówi o potrzebnej do takiej pracy wiedzy.

– Biskup wysłał mnie na odpowiednie szkolenie organizowane przez Uniwersytet Wrocławski, gdzie dowiedziałem się, w jaki sposób prowadzi się takie placówki. Muszę jednak przyznać, że są tu takie przedmioty muzealne, które trudno mi sklasyfikować, ponieważ nie jestem historykiem czy znawcą sztuki. Na razie robimy zdjęcia każdemu z tych przedmiotów i nadajemy numer. Kiedy tylko nadarzy się okazja współpracy z profesjonalistą w tej dziedzinie, wówczas z pewnością dokończymy ich opisywanie – uśmiecha się.

Dostępne jest 38% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.