Ząbkowice Śląskie pożegnały s. Marię Andrzeję od Jasnogórskiej Pani

ks. Przemysław Pojasek ks. Przemysław Pojasek

publikacja 12.04.2019 17:30

Przez wiele lat służyła w zakrystii kościoła pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. Swoją modlitwą i pracą pociągała innych do Boga.

Liturgii pogrzebowej przewodniczył bp Ignacy Dec. Liturgii pogrzebowej przewodniczył bp Ignacy Dec.
ks. Przemysław Pojasek /Foto Gość

Kiedy odeszła, jej podopieczni, siostry, rodzina i przyjaciele zgromadzili się w ząbkowickiej świątynie 12 kwietnia, by się z nią pożegnać. Wśród nich ks. Grzegorz Umiński, który jeszcze jako dziecko wzrastał "pod skrzydłami" zmarłej klaryski.

- Pamiętam ją bardzo dobrze. Nie tylko uczyła nas wierszyków dla prymicjantów, którzy tutaj odprawiali swoje pierwsze Msze św. ale też modlitwy i prawdziwej wiary. Kiedy jako młody chłopak przygotowywałem się do pierwszej spowiedzi, ona uklękła obok mnie i pomagała mi zrobić rachunek sumienia. Później podpowiadała nam jak zachować właściwą postawę przy ołtarzu będąc ministrantem. Sama też dawała przykład żywej wiary i cierpliwej modlitwy - wspominał w czasie Mszy św. pogrzebowej ks. Grzegorz.

Ceremonii przewodniczył bp Ignacy Dec, który przypominając życiorys zmarłej s. Andrzei, zwrócił szczególną uwagę na charyzmat Klarysek od Wieczystej Adoracji. - Tak bardzo jesteśmy Panu Bogu wdzięczni, że na terenie naszej diecezji mamy aż dwa miejsca, w Kłodzku i w Ząbkowicach Śląskich, gdzie siostry dniem i nocą trwają przed eucharystycznym Chrystusem. Większość z nas śpi, pracuje, wykonuje inne czynności, a one czuwają i modlą się za nas wszystkich - wspominał biskup.

Składający kondolencje ks. Krzysztof Herbut nawiązał do słów biskupa, zauważając, że adoracja Najświętszego Sakramentu to przebywanie w niebie. - Siostra miała tę łaskę, że już tu na ziemi każdego dnia mogła przebywać w niebie. A teraz dobry Bóg jedynie odsłonił przed nią zasłonę i już nie patrzy na Niego przez kawałek chleba, ale twarzą w twarz - mówił proboszcz z parafii pw. św. Anny w Ząbkowicach Śląskich.

S. Maria Andrzeja przyszła na świat 8 października 1934 roku w rodzinie Michaliny i Bolesława Lis w Lubartowie. Wraz z sześciorgiem rodzeństwa została wychowana atmosferze pełnej miłości i poszanowania wartości religijnych i patriotycznych. Mała Karolina od najmłodszych lat włączała się  czynnie  w życie parafii. Od wstąpienia, w czternastym roku życia, do Trzeciego Zakonu św. Franciszka pogłębiała osobiste życie modlitwy i coraz częściej myślała o wstąpieniu do klasztoru. Na tej drodze wyprzedziła ją starsza siostra Lucyna, która wstąpiła do Franciszkanek Najświętszego Sakramentu w Ząbkowicach Śląskich (dawna nazwa sióstr klarysek). W tej sytuacji mama nie zgadzała się, aby także druga córka podjęła życie zakonne.

Karolina jednak nie zrezygnowała ze swojego pragnienia i postanowiła je zrealizować, kiedy cała rodzina przyjechała do Ząbkowic na uroczystość pierwszych ślubów starszej siostry. Karolina w tajemnicy przed rodzicami poprosiła o przyjęcie do zakonu i w ostatniej chwili przed powrotem oznajmiła rodzinie swoją decyzję prosząc o błogosławieństwo. I tak rozpoczęła życie w ząbkowickim klasztorze jako siostra zewnętrzna. Na obłóczynach w 1957 roku otrzymała imię: s. M. Andrzeja od Jasnogórskiej Pani. 31 lipca 1960 roku złożyła pierwszą profesję, a dokładnie sześć lat później  ślubowała Boskiemu Oblubieńcowi na wieki.

S. M. Andrzeja przez wiele lat spełniała obowiązki zakrystianki czyniąc wszystko co możliwe, aby Pan Jezus miał jak najpiękniejszy dom, każdą pracę spełniając w duchu adoracji. Przez kilka lat  jeździła wraz w inną siostrą po Polsce  w ślad za peregrynującą kopią obrazu Matki Bożej Częstochowskiej, sprzedawała dewocjonalia i  w ten sposób pomagała w utrzymaniu klasztoru. Podczas  podróży siostry często nie miały zapewnionego noclegu ani posiłków. To były prawdziwe pielgrzymki pokutne.

S. M. Andrzeja często spotykając się z wiernymi w kościele stawała się narzędziem w ręku Pana Boga. Dyskretna prośba siostry o pomoc w pracach przy świątyni stała się dla niejednej dziewczyny początkiem odkrycia drogi powołania zakonnego.

Ostatnie lata życia siostry Andrzei były wypełnione modlitwą i cierpieniem, spowodowanym licznymi schorzeniami. Doczekała pięknego złotego jubileuszu ślubów zakonnych. Dużo czasu spędzała przed Najświętszym Sakramentem właściwie nie rozstając się z różańcem. I Pan powołał ją do siebie właśnie wtedy, kiedy kierowała swoje kroki do kaplicy, idąc na modlitwę różańcową, we wtorek,  9 kwietnia 2019 roku.