Do końca oddany Jezusowi. Uroczystości pogrzebowe Jana Kryśpiaka

ks. Przemysław Pojasek ks. Przemysław Pojasek

publikacja 25.07.2020 13:24

Pamiętają go mieszkańcy Świdnicy, Wójtowic i Długopola. W piątek w stolicy diecezji pożegnano nadzwyczajnego szafarza i tatę ks. Mariusza Kryśpiaka.

W kondukcie żałobnym ks. Mariusz Kryśpiak niósł zdjęcie swojego taty. W kondukcie żałobnym ks. Mariusz Kryśpiak niósł zdjęcie swojego taty.
ks. Przemysław Pojasek /Foto Gość

Mszy św. pogrzebowej przewodniczył 24 lipca bp Adam Bałabuch w asyście syna zmarłego, jak również obecnego i byłego proboszcza parafii na os. Młodych. Ten ostatni łamiącym głosem wspominał zmarłego J. Kryśpiaka.

- To był człowiek przez duże "c". Wspaniały chrześcijanin i parafianin, a zarazem dobry i szlachetny człowiek. Tak go rozszyfrowałem, kiedy 31 lat temu przyszedł do parafii. Angażował się niemal w każdą działalność duszpasterską, a zwłaszcza w charytatywną. Z serca dzielił się swoim czasem, dobrami materialnymi, samochodem. Zawsze był do dyspozycji. Nigdy nie powiedział "nie". Razem jeździliśmy do pielgrzymów idących pieszo na Jasną Górę i woziliśmy im ciasto i inne smakołyki. Nieraz tym, co udało się zorganizować, obdarowaliśmy całą pielgrzymkę  - mówił ks. inf. Kazimierz Jandziszak.

Za jego namową pan Jan włączył się także w działania rady parafialnej i przystąpił do pierwszego archidiecezjalnego kursu na nadzwyczajnych szafarzy Komunii św. i przez wiele lat w ten sposób posługiwał. Zatrzymała go jednak postępująca choroba, uniemożliwiająca samodzielne poruszanie się.

Urodzony 9 czerwca 1943 r. w Krasnoglinach (ziemia lubelska) Jan pochodził z rodziny wielodzietnej. W wielu 12 lat stracił ojca, więc razem z mamą i starszą siostrą zmuszeni byli do utrzymania reszty rodziny. Dlatego po ukończeniu szkoły podstawowej przystąpił do nauki zawodu w szkole czeladniczej jako stolarz. Szukając zajęcia, trafił do Świdnicy, gdzie podjął pracę w fabryce mebli. Jego talent i kunszt czeladniczy zostały szybko zauważone przez kadrę kierowniczą, która zasugerowała podniesienie kwalifikacji zawodowych.

Ożenił się z Danutą, a owocem małżeństwa byli dwaj synowie - Robert i Mariusz. Rozwój zawodowy zablokowała Janowi choroba wieńcowa, która przyszła w wieku 42 lat. Renta nie zatrzymała go jednak w domu. Podejmował dorywcze prace, trudnił się obwoźnym handlem i angażował się w budowę kościoła na świdnickim os. Młodych.

W 2006 r. rodzice ks. Kryśpiaka podjęli decyzję o przeprowadzce najpierw do Wójtowic, a następnie do Długopola Dolnego, gdzie ich syn Mariusz pełnił funkcję proboszcza. Jan zawsze pilnował Mszy św., a kiedy nie mógł w niej już brać czynnego udziału, prosił syna, by przyniósł mu Najświętszy Sakrament.

Po śmierci klinicznej, którą przeżył w 2015 r., jeszcze bardziej przylgnął do Chrystusa cierpiącego na krzyżu. To w Nim upatrywał nadziei, o czym mówił w homilii pogrzebowej bp Bałabuch.

- Śmierć straciła swój oścień, bo Chrystus zmartwychwstał. I my, jako ludzie wierzący, mamy nadzieję na nasze zmartwychwstanie w Chrystusie. Mamy nadzieję na udział w Jego wiecznym życiu. Apostoł uczy nas, że Chrystus siedzi po prawicy Boga. Ten, który umarł i zmartwychwstał, zasiada po prawicy Boga i przyczynia się za nami. To On jest dobrym pasterzem, który troszczy się o każdego z nas - przypominał biskup.

Pan Jan odszedł do wieczności 21 lipca w domu, przy rodzinie.


Więcej w papierowym wydaniu świdnickiej edycji "Gościa Niedzielnego" (31/2020 na 2 sierpnia).