Przemawia kolorem

Kamil Gąszowski

|

Gość Świdnicki 45/2021

publikacja 11.11.2021 00:00

Jesień życia przybiera różne barwy. Zupełnie tak samo jak w przyrodzie. Mieczysławowi Barszczewskiemu jaśniejsze i cieplejsze tony nadaje pasja.

◄	Artysta tworzy także swoje autorskie obrazy. Dając upust własnym refleksjom, skłania się w stronę symbolizmu. ◄ Artysta tworzy także swoje autorskie obrazy. Dając upust własnym refleksjom, skłania się w stronę symbolizmu.
Kamil Gąszowski /Foto Gość

Opanu Mieczysławie można by powiedzieć dużo, ale nie to, że w tym roku skończył 81 lat. Dziarski i pełen energii o tajnikach swojego malarskiego kunsztu mówi z powagą, ale jest w nim jednocześnie jakaś dziecięca radość i prostota. Nie ujmując innym sposobom spędzania czasu na emeryturze, jego pasja nie tylko dodaje mu sił witalnych, ale jest też pożyteczna. Dla niego samego. Może bowiem przez nią wyrazić siebie i opowiedzieć o tym, co najważniejsze. Ale też dla innych. Pragnie, aby jego obrazy nie tyle były podziwiane, ile skłaniały do refleksji.

Proza…

Do malowania siada koło południa. Wcześniej trudno mu znaleźć czas. Mimo że jest już emerytem, nadal ma swoje obowiązki, które stawia wyżej od przyjemności. Tak było przez całe życie. Pierwszy raz za pędzel chwycił w latach 80. XX w. – Wtedy były o wiele gorsze warunki do malowania – i czasowe, i lokalowe, i finansowe. Zacząłem od teorii. Poszperałem trochę w bibliotece i znalazłem książkę: „Podstawy malarstwa i rysunku”. Dużo się z niej nauczyłem. Jednak najważniejsza jest praktyka. Zacząłem malować, ale szybko musiałem to zarzucić. Miałem rodzinę, pracowałem zawodowo. W tym czasie namalowałem może siedem obrazów – wspomina pan Mieczysław. Do świata farb olejnych wrócił ponad 10 lat temu, ale nadal kieruje się żelazną zasadą: – Nie maluję kosztem obowiązków.

Od kilku lat jest wdowcem, mieszka z najmłodszą córką. Z rana robi zakupy, reperuje coś w domu, prasuje i sprząta. A potem zamyka się w swoim pokoiku, czasem na długie godziny. – Nikt mnie do tego nie zmusza. Kiedy już zacznę, jestem ciekawy, co dalej z tego wyjdzie. Tak mnie to pochłania, że trudno oderwać się od warsztatu – dodaje.

Wąska, niemal ascetycznie urządzona przestrzeń mieści w sobie to, co najważniejsze. Szafa, tapczan, mała szafka skrywająca farby, pędzle, zestaw ołówków wszelkiej twardości i inne przybory. No i stolik. Ustawiony pod oknem szybko zamienia się w stanowisko pracy. Do południa wpadają tu bezpośrednio promienie słońca, które potem chowa się po drugiej stronie budynku, a w pokoju robi się przyjemne, rozproszone światło. Idealne, aby zacząć tworzyć.

… i poezja życia

Pan Mieczysław inspiracje czerpie najczęściej z gotowych zdjęć. – Tak jest łatwiej – przyznaje. Dlatego też oprócz wyobraźni czy wyczucia kolorów przydaje mu się… matematyka. Obraz przedstawiający widoczne z lotu ptaka jego miasto, Bystrzycę Kłodzką, tworzył miesiąc. Najwięcej czasu zajęło mu przeniesienie skali z małego zdjęcia na arkusz brystolu w formacie A3. – Ten obraz jest namalowany w skali trzy do jednego. Na każdy budynek oddzielnie brałem wymiar, mnożyłem przez trzy i za pomocą linijki i kątownika przenosiłem na papier – tłumaczy. Równie dużo czasu zajmuje znalezienie odpowiedniego koloru, przełamanie barw, zmieszanie odpowiednich proporcji dwóch lub więcej farb, dodanie do nich właściwej ilości oleju lnianego. – Dobieranie kolorów to jest duża sztuka, to proces bardzo czasochłonny. Staram się, żeby kolory były jak najbardziej naturalne. Kiedy podoba mi się jakaś fotografia, patrzę na całość i nakładam kolory takie, jakie tam są – dodaje.

– To jest fragment ulicy Kolejowej – mówi, wskazując na jedną ze swoich grafik. – Bystrzycy z pamięci bym nie malował. To byłoby oszustwo. Muszę mieć zdjęcie i przeliczyć odpowiednią skalę – dodaje. Obrazy maluje nie na płótnie, a na brystolu, który idealnie nadaje się do nakładania farb olejnych. Przykleja je potem na wyciętą na miarę sklejkę, a na odwrocie umieszcza zdjęcie, którym się inspirował. Widać, że zależy mu na autentycznym przedstawieniu rzeczywistości. Ale jest w jego obrazach jakaś głębia, której próżno szukać na oryginalnych fotografiach. Przedstawiają ten sam świat, a jednak w inny, jakby bardziej poetycki sposób.

Więcej niż tysiąc słów

Zaczynał od grafik rysunkowych, najczęściej przedstawiających Bystrzycę, ale w jego kolekcji jest też sporo wizerunków Jana Pawła II. Potem zajął się malowaniem pejzaży, jednak najbardziej interesuje go człowiek. Szczególnie taki, który dla innych może być wzorem. To znaczy święty. – Nawet jeśli maluję pejzaż to staram się, żeby chociaż w tle był tam człowiek. Jestem wierzący, pomyślałem więc, że trzeba zacząć od najważniejszych postaci, dlatego zacząłem malować tematy sakralne. Jednak sam człowiek jako stworzenie to też jest bardzo wartościowy temat – przekonuje pan Mieczysław.

Czasem w głowie pana Mieczysława rodzi się jakiś pomysł. Dojrzewa powoli. Okruchy obrazów i informacji podpatrzone a to w świecie realnym, a to w telewizji sklejają się stopniowo w całość. O ile tworząc obrazy oparte na zdjęciach, zwraca szczególną uwagę na autentyczność, o tyle dając upust własnym refleksjom, skłania się w stronę symbolizmu. – Nie da się na zawołanie czegoś wymyślić. Pomysły nie pojawiają się automatycznie. Z każdym dniem konkretyzują się coraz bardziej – tłumaczy. Tak powstał obraz przedstawiający wędrowca na pustyni. Opatrzony jest podpisem: „Oby tak pragnąć Boga, jak wędrowiec wody”. – Miewam takie chwile – mówi krótko.

Ostatnio zaczął realizować kolejny autorski pomysł. Powoli szkic wypełnia się kolorami. Na górze arkusza widnieje wizerunek Boga Ojca z rozpostartymi rękami, poniżej fragmenty dziecięcych ciał, pośrodku wyciągnięte w błagalnym geście ręce. – Na tym obrazie chcę uwypuklić największą plagę naszych czasów. Dla mnie aborcja jest najgorszym ze wszystkich grzechów. Fragmenty embrionów będą namalowane czerwoną farbą na tle ciemnych chmur. Chcę przez to pokazać ciemność tych czynów, aby kolorami przemówić do ludzkiego umysłu i serca – mówi pan Mieczysław. Choć o aborcji wyraża się ostro i jednoznacznie, to powstający obraz nie ma w sobie nic z moralizatorstwa. Jest raczej wyrazem głębokiego bólu z powodu ludzkiego cierpienia, ale też nadziei w nieskończone miłosierdzie Boże. A w planach ma już kolejny autorski obraz. Będzie przedstawiał sąd ostateczny. – To jest scena przemawiająca do duszy człowieka – mówi.•

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.