Zielono mi

Kamil Gąszowski

|

Gość Świdnicki 38/2022

publikacja 22.09.2022 00:00

Góry są, tylko górali brakowało. 
„Co zrobić…” – pomyślał pan Józef z Zieleńca… i sam został góralem.

▲	Watry palono w czasie wypasu owiec. Był to rytuał, który przywoływał pamięć o zmarłych. W Zieleńcu od kilku lat takie ogniska pali się na cześć św. Anny w przededniu jej wspomnienia. 
Jest ona patronką kościoła, w którym od lat 50. XX wieku posługują franciszkanie. ▲ Watry palono w czasie wypasu owiec. Był to rytuał, który przywoływał pamięć o zmarłych. W Zieleńcu od kilku lat takie ogniska pali się na cześć św. Anny w przededniu jej wspomnienia. 
Jest ona patronką kościoła, w którym od lat 50. XX wieku posługują franciszkanie.
Kamil Gąszowski /Foto Gość

Historię górali z Zieleńca (a właściwie ich braku) można by zacząć od opowieści o Czyngis-chanie i szlaku handlowym prowadzącym aż do Lipska, którym Tatarzy przewozili m.in. tkaniny.

Dostępne jest 1% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.