Góry są, tylko górali brakowało. „Co zrobić…” – pomyślał pan Józef z Zieleńca… i sam został góralem.
▲ Watry palono w czasie wypasu owiec. Był to rytuał, który przywoływał pamięć o zmarłych. W Zieleńcu od kilku lat takie ogniska pali się na cześć św. Anny w przededniu jej wspomnienia.
Jest ona patronką kościoła, w którym od lat 50. XX wieku posługują franciszkanie.
Kamil Gąszowski /Foto Gość
Historię górali z Zieleńca (a właściwie ich braku) można by zacząć od opowieści o Czyngis-chanie i szlaku handlowym prowadzącym aż do Lipska, którym Tatarzy przewozili m.in. tkaniny.
Dostępne jest 1% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.