Inny, ale nie winny

Kamil Gąszowski

|

Gość Świdnicki 42/2023

publikacja 19.10.2023 00:00

W świecie opanowanym przez konflikty zbrojne temat małżeńskich niesnasek może schodzić na dalszy plan. Czy wojna, także w małżeństwie, jest nieunikniona? A może jest ona początkiem pozytywnych zmian? Na te pytania próbowano odpowiedzieć podczas XIII Ogólnopolskiego Kongresu Małżeństw w Świdnicy.

Spotkanie to nie tylko prelekcje, ale czas na relaks i dobrą zabawę. W tym roku kongresowicze zapoznali się ze sztuką „Przyjazne dusze” Wrocławskiego Teatru Komedia. Spotkanie to nie tylko prelekcje, ale czas na relaks i dobrą zabawę. W tym roku kongresowicze zapoznali się ze sztuką „Przyjazne dusze” Wrocławskiego Teatru Komedia.
Kamil Gąszowski /Foto Gość

Znamienne, że dzień po rozpoczęciu kongresu świat obiegła informacja o eskalacji konfliktu na Bliskim Wschodzie. Coraz wyraźniejsze stają się przypomniane tam słowa papieża Franciszka, że obecnie toczy się III wojna światowa w kawałkach. Hasło tegorocznego kongresu „Pokój i wojna” nie dotyczyło wprost napiętej sytuacji międzynarodowej, ale to właśnie różne konflikty zbrojne, szczególnie wojna w Ukrainie, skłoniły organizatorów do podjęcia tego tematu. – Punktem wyjścia było uświadomienie sobie, że wojna jest blisko nas. Ta realna otworzyła nas na szerszą wizję. Wszyscy boimy się wojny i wszyscy pragniemy pokoju. Okazało się, że to jest bardzo bogaty temat. Wojny toczą się wszędzie, także w nas samych, w naszych małżeństwach – mówi Joanna Bednarska z Fundacji Małżeństwo Rodzina, która jest organizatorem wydarzenia.

Jej mąż dodaje, że kongres ma na celu poruszanie tematów związanych z małżeństwem i rodziną, które pozwolą uczestnikom stawać się jeszcze bardziej świadomymi i szczęśliwymi małżonkami. – Każdy z nas pragnie pokoju, a wojna jest niestety nieodłączną częścią życia. Nie można lekceważyć dramatów, które dzieją się w świecie, ale mamy świadomość, że podobne dzieją się między ludźmi, którzy kiedyś obiecali być ze sobą wiernie na dobre i na złe. Życie komplikuje pewne sprawy, a umiejętność radzenia sobie z konfliktami wydaje się bardzo ważna – mówi Artur Bednarski. Osobiście odczytuje ten temat w kontekście własnych słabości. – Kiedy w porę nie zareaguję, nie zbiorę wojska i nie przygotuję się do wojny, to przegram. A właściwie przegramy razem, ja i moja żona, a tego nie chcę. W życiu istnieją problemy i oczekiwanie, że będzie lekko, łatwo i przyjemnie, co zostaje szybko zweryfikowane. Czujemy się bezradni, jeśli pewne trudności nas zaskakują, dlatego trzeba mądrze przygotować się do wojny. Mamy nadzieję, że kongres w tym skutecznie może pomóc – dodaje.

Nie ma miłości nieokazywanej

Czy za 10 minut, jutro, za miesiąc będziemy pamiętali, o co się pokłóciliśmy? Taka refleksja pada ze sceny Świdnickiego Ośrodka Kultury w piątkowy wieczór. Nie wypowiadają jej prelegenci, lecz aktorzy Wrocławskiego Teatru Komedia, którzy do Świdnicy przyjechali ze swoją sztuką „Przyjazne dusze”. Tymczasem okazuje się, że niektórzy chcą pamiętać, a przykład na to podaje dwa dni później Michał Piekara, doradca małżeński, familiolog, założyciel Fundacji Rodzin „Pełna Chata”. Wspomniał on parę małżeńską, która przyszła do niego na terapię z zeszytami wypełnionymi wpisami o nieżyczliwym zachowaniu współmałżonka. – „Wpis nr 127, 18 października, godz. 9.07. Wylała kawę, którą sobie zrobiłem. Wpis nr 83, 6 czerwca, godz. 13.15. Kiedy siadałam, odsunął mi krzesło i upadłam” – cytował M. Piekara. – Zapisane co do minuty same złe rzeczy, które sobie robili. W mojej głowie eksplodowało pytanie, po co oni to robią. Ze zdziwieniem odpowiedzieli mi, żeby pamiętać. Bo kiedy się kłócą, to najczęściej o fakty, a te zapisane są w zeszytach – opowiadał.

A kłótnie bywają o wszystko. O źle wyciśniętą tubkę pasty do zębów, źle powieszoną rolkę papieru toaletowego, o rozrzucone skarpetki czy niezamkniętą deskę sedesową. Przykłady wydają się banalne i abstrakcyjne, ale padały z ust prelegentów, wśród których spotkać można było wielu specjalistów, m.in. Monikę Przybysz, Annę Saj, Monikę Wieczorek-Bańkę, ks. Teodora Sawielewicza, Marcina Jakimowicza, Michała Piekarę czy Martę i Stanisława Jędrzejewskich. Zresztą każdy, kto przeżył w małżeństwie choćby kilka lat, wie, o czym mowa.

Kongres otworzył wykład ks. Marka Dziewieckiego, który w dowód uznania za pracę na rzecz małżeństwa i rodziny otrzymał w tym roku statuetkę Amicus Matrimoniorum (przyjaciel małżeństwa). W prelekcji wskazywał, że najbardziej bolesne wojny to te, które toczą się między bliskimi sobie osobami. – Wojny domowe są nieprawdopodobnie bolesne z dwóch powodów. Po pierwsze krzywdzi mnie wtedy ktoś, kto powinien kochać – mąż, żona, mama, tata, dorosłe dzieci, rodzeństwo. Ktoś, kto powinien być moim największym przyjacielem na tej ziemi, powinien być największym obrońcą, jak mąż czy żona, staje się bandytą, przemocowcem – mówił kapłan, tłumacząc, że wojny w małżeństwie zaczynają się nie wtedy, kiedy dochodzi do brutalnych czynów, lecz wtedy, gdy zaczyna brakować miłości. – Mąż i żona zaczynają łamać przysięgę małżeńską w dniu, w którym przestają okazywać sobie miłość. Jeśli nie okazujesz miłości – a nie ma miłości nieokazywanej – jeśli nie jesteś w pełni skupiony na żonie i mężu, a potem dzieciach, jeśli nie jesteś ogromnie ofiarny, jeśli nie dojesz i nie dośpisz, żeby wspierać, jeśli nie masz cierpliwości i czułości, to nie kochasz, tylko ranisz – dodawał.

Zimna wojna

Anetta i Jarosław siedzieli w restauracji, patrząc na siebie, i nie wiedzieli, o czym rozmawiać. Rocznice powinno się świętować, a więc świętują, tyle że nie do końca wiedzieli, czy jest co świętować. Tak było przed 13 laty, tuż przed pierwszym kongresem, w którym wzięli udział.– Zorientowałam się, że żyjemy obok siebie. Przeraziło mnie to. Po 15 latach powinniśmy się znać jak stare dobre małżeństwo, a tymczasem nic o sobie nie wiedzieliśmy. Nie mieliśmy tematu do rozmów. To było straszne – opowiada Anetta. – Nie darliśmy ze sobą kotów, ale nasze relacje były powierzchowne, nie było między nami głębszej więzi. To była raczej zimna wojna – wspomina Jarosław.

Anetta przyznaje, że byli małżeństwem z rozsądku. Gdy się poznali, byli już przed trzydziestką, zegar biologiczny tykał, weszli w związek, nie znając siebie nawzajem. – Przez pierwsze pół roku płakałam w poduszkę i zastanawiałam się, po co mi było to małżeństwo. Nic się nie kleiło. Byłam jak ogień, on jak woda – mówi kobieta. Jarosław w młodości nie był przesadnie religijny, za to Anetta wychowała się w oazie. Z czasem zaczęła jednak oddalać się od Pana Boga. – Dla mnie to była pustynia. Uświadomiłam sobie, że w tym czasie największą modlitwą była tęsknota za Bogiem, która doprowadziła mnie do tego, że zaczęłam szukać – dodaje. Na I Ogólnopolski Kongres Małżeństw zostali zaproszeni przez zaprzyjaźnioną parę z sąsiedztwa, a żeby wyciągnąć męża, Anetta uknuła drobny spisek. Podczas kongresu poznali Irenę i Jerzego Grzybowskich, założycieli Spotkań Małżeńskich, i już na wiosnę pojechali na pierwszy weekend organizowany przez tę wspólnotę. To otworzyło im oczy. – Niewiele pamiętam z pierwszego kongresu, ale usłyszałem wtedy, że najważniejsza powinna być dla mnie żona, a nie dzieci. Do tej pory myślałem inaczej. Przekonało mnie to, że nie ma sakramentu rodzicielstwa tylko małżeństwa. Zaczęły mi się otwierać oczy i zmieniło się moje postrzeganie – to jednak ta obca dla mnie kobieta ma być dla mnie najważniejsza – tłumaczy z uśmiechem Jarosław.

Niech opadnie kurz

„Hej, stary, wrzuć na luz, już nie ciśnij, weź wyhamuj. Daj chwilę, opadnie kurz…” – śpiewali kongresowicze jeden z utworów Orkiestry na Dużym Rowerze podczas sobotniego kongresu. Atmosfera i energia, które wytworzyły się w czasie tego koncertu, zaskoczyły chyba samych artystów, ale są one dobrym znakiem rozpoznawczym kongresu. – Trochę próbujemy łączyć ogień z wodą – mówi Artur Bednarski, mając na myśli nie tyle różne charaktery małżonków, ile samą ideę koncertu. – Chcemy stworzyć warunki, żeby małżeństwa miały szansę na randkę, jednocześnie zapraszając w jedno miejsce ponad 300 osób. Chcemy jednak, żeby był to początek randki. Pragniemy zainspirować do rozmów nie o bieżących problemach, tylko o czymś, co buduje naszą przyszłość. Stąd kongres urozmaicamy ofertą kulturalną. Wierzymy, że pomaga to ożywić ducha – dodaje.

Przypadkowo lub nie słowa śpiewane przez sekstet idealnie wpisały się w tematykę kongresu. Bo czy jest coś lepszego podczas ostrego konfliktu niż dać sobie chwilę na złapanie odpowiedniego dystansu, aby emocje opadły? Wspomniany wcześniej Michał Piekara do listy zarzutów i oskarżeń zaproponował kongresowiczom narzędzie, które udoskonalił dzięki pracy z parami, jak ta opisana powyżej. Nazwał je listą błogosławieństw. – Potrzebujemy troszczyć się, żeby wypowiadać do siebie dobre słowa. Codziennie przez 40 dni wpisuj jedną rzecz, za którą jesteś wdzięczny. Pojawiają się dobre słowa, a to jest okazja, żeby nauczyć się zauważać dobre rzeczy – powiedział prelegent.

Natomiast ks. Teodor Sawielewicz, znany z internetowego profilu Teobańkologia, wygłosił konferencję na temat skutków grzechów zaniedbań w małżeństwie. Oprócz nieuporządkowanej namiętności i pożądliwości oraz pychy wymienił także… świętość. Opierając się na teologii św. Jana od Krzyża oraz św. Ignacego z Loyoli, tłumaczył, że celem życia chrześcijańskiego jest zdobycie królestwa Bożego. Wszystko, co służy osiągnięciu tego celu, jest dobre. – Jeśli ktoś wchodzi w życie zaniedbany lub sam zapomniał o celu, ale z pokorą przyzna, że jest poraniony, pogubiony i sam sobie nie poradzi, to wtedy wchodzi już do królestwa niebieskiego. Uprzywilejowane miejsce mają tam ostatni, ubodzy, wykluczeni. Paradoksalnie dobrze przyjęte skutki grzechów zaniedbań mogą wyciągnąć człowieka z pychy. Podobnie jak magnes przyciąga przeciwieństwa, tak miłosierdzie Boże przyciąga tego, który jest poraniony przez swój grzech – mówił kapłan. W podobnym tonie wypowiedział się Marcin Jakimowicz, dziennikarz „Gościa Niedzielnego”. Opierając się na postaci Mojżesza, tłumaczył, że jego historia jest historią każdego ucznia Chrystusa. – Mojżesz 40 lat uczył się na dworze faraona, że jest synem króla. Ja bym chciał przyspieszony kurs, w którym doświadczę, że jestem dzieckiem Boga. Tego nie da się jednak zrobić – mówił M. Jakimowicz. – Po 40 latach przyszedł moment, w którym okazało się, że książę jest w stanie zabić. To jest sytuacja wielu naszych małżeństw. Kiedy Mojżesz miał krew na rękach i uciekał, usłyszał od Boga: „Jestem. Wybieram ciebie i nadal będę mówił, że jesteś najpokorniejszym człowiekiem na ziemi” – dodał.

Słuchać, dzielić się, rozumieć, wybaczać

25. rocznicę ślubu Anetta i Jarosław przeżywali już jak prawdziwe święto, zaprosili na nie przyjaciół, a niebawem czeka ich kolejna okrągła rocznica. – To będzie rocznica wojny 30-letnej – żartuje Jarosław. Pokój w małżeństwie odzyskali dzięki nauczeniu się dialogu małżeńskiego, którego zasady są proste: pierwszeństwo słuchania przed mówieniem, dzielenia się przed dyskutowaniem, rozumienia przed ocenianiem, a nade wszystko przebaczanie. Odkryli je na Spotkaniach Małżeńskich, ale zasady te są uniwersalne i wydają się spójne z ideą synodalności Kościoła, którą proponuje papież Franciszek. Stosują je nie tylko w swoim związku, ale także w relacjach z dziećmi czy pracodawcą. – Zrozumiałam, że on jest inny, ale nie winny. To jest praca, którą muszę wykonać, żeby zrobić mu przestrzeń i przyjąć go takim, jaki jest – mówi Anetta. – Żyjemy przekonaniem, że jeśli jest szansa na zmianę, to wyłącznie samego siebie. Zapomnij, że zmienisz drugiego człowieka. Z tą prawdą trzeba się oswoić. Można kogoś zmienić jedynie własną zmianą – przekonuje Jarosław. Odkryli, że pokój dają im jedność małżeńska i rozeznawanie, co dla nich obojga jest dobre. – Dialog ułatwia nam rozeznawanie. Doszliśmy do wniosku, że dobre dla nas jest to, czego pragniemy razem. Jeśli rozmawiamy na jakiś temat i mamy jednakowe zdanie, jest szansa, że to będzie dla nas dobre. Natomiast pokój i radość wynikają z tego, że zaufaliśmy Panu Bogu i już się nie martwimy, co będziemy jeść i pić, co będziemy robić. Dajemy się prowadzić – tłumaczą małżonkowie.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.