W czasie obchodów XXX Światowego Dnia Chorych bp Ignacy Dec przypomniał zebranym w świdnickiej katedrze chorym znaczenie namaszczenia. Zwrócił uwagę na błędy, które są przy nim popełniane.
Najpierw jednak nawiązując do liturgii słowa mówił o kontynuacji misji Chrystusa przez Kościół.
- W dzisiejszej Ewangelii widzimy Jezusa, który uzdrawia człowieka głuchoniemego. W czasie uzdrawiania wypowiada słowo "effatha!" , co znaczy "otwórz się!". Jezus otworzył uszy głuchoniememu na słuchanie i usta na mówienie. To zdarzenie ewangeliczne ma swoje przedłużenie w historii Kościoła. Dzisiaj to samo czynią biskupi i kapłani w świątyniach całego Kościoła – zauważył biskup senior.
Przypominał, że choroby, bóle i cierpienia mogą mieć moc oczyszczającą i przynoszą ze sobą możliwość służby.
- Pan Bóg przez cierpienie chce nas duchowo oczyścić i pogłębić. Nieraz dopiero w doświadczeniu cierpienia zaczynamy kogoś naprawdę kochać. Jest często tak, że pojawienie się choroby w rodzinie bardzo często sprawia, że choć domownicy czują się przygnieceni ciężarem cierpienia, to jednak wyzwalają w sobie nowe pokłady miłości – przekonywał nawiązując do orędzia papieża Franciszka na XXX Światowy Dzień Chorych.
Wyjaśnia też znaczenie sakramentu chorych, który jego zdaniem często jest traktowany na sposób magiczny.
- Głównym celem tego sakramentu nie jest ani przygotowanie na śmierć, ani uzdrowienie, ani rozgrzeszenie, ani też uświęcenie choroby – jak nieraz myślimy i mówimy. Sakrament ten ma doprowadzić do autentycznego spotkania chorego z Chrystusem w chorobie. Chodzi o to, by nasze cierpienie zjednoczyć z cierpieniem Chrystusa, włączyć je w cierpienie Zbawiciela i przez to nadać naszemu cierpieniu nadprzyrodzony, zbawczy sens – podkreślał bp Dec.
Przestrzegał, że wobec sakramentu namaszczenia dają się zauważyć dwa niewłaściwe, skrajne podejścia, których powinniśmy unikać. Pierwsze jest reprezentowane przez ludzi mających luźny związek z Kościołem, którzy zwlekają z wezwaniem księdza aż do stwierdzenia śmierci chorego i w ten sposób pozbawia się go największej pociechy i umocnienia w tym trudnym etapie życia. Drugą skrajnością w błędnym rozumieniu sakramentu namaszczenia jest traktowanie go jako uzdrawiającej maści o cudownym działaniu. Niektórzy myślą, że ten sakrament to nowe lekarstwo, które warto zaaplikować, aby osiągnąć wyleczenie czy choćby tylko poprawę zdrowia, w myśl zasady, że na pewno nie zaszkodzi, a może pomóc. Dlatego też przyjmują ten sakrament w stanie dobrego zdrowia, co jest niezgodne z nauką Kościoła.