Telefony się urywają, ludzie podają sobie z ust do ust i SMS-owo zaskakującą wiadomość – kto tak potrafi jak nasz Benedykt?
To inne poruszenie od tego wywołanego przez śmierć. To bowiem budzi przede wszystkim ciekawość: o procedury, o precedens, o następcę. Smutek? Smutek też, ale inny od tego, który wywołuje potok łez z powodu nieuchronności i nieodwołalności śmierci. Zupełnie inny. To smutek pożegnania, które nie wiadomo, co przyniesie. "Przyzwyczailiśmy się do naszego nowego papieża, znowu trzeba będzie oswajać się z postacią w bieli" – napisała do redakcji pani Karolina z Nowej Rudy. Pan Paweł ze Świdnicy pyta: "Jak bardzo Kościół się teraz zmieni? Czy to będzie nadal pontyfikat ciągłości, czy rewolucja zmiany?", a Bogumiła z Kłodzka dorzuca w mejlu: "Dostałam ostatnio błogosławieństwo papieskie dla naszego małżeństwa. Od dzisiaj nabrało ono zupełnie nowej wartości, niemalże historycznej, bo to pewnie jedno z ostatnich, na jakim widnieje portret Benedykta XVI".
Rzeczywiście, ludzie z prowincji, z dalekiego kraju, są tak samo poruszeni decyzją Biskupa Rzymu jak parafianie w niewielkie wiosce na Syberii, w kongijskiej dżungli albo peruwiańskich Andach. Kościół, podobnie jak cały świat, patrzy teraz z uwagą na Rzym. Waży każde słowo Benedykta, aż do 28 lutego, do 20.00, a potem to skupienie osiągnie swoje apogeum podczas konklawe. W środę zaczyna się Wielki Post – czas oczyszczenia, który w tym roku będzie miał niepowtarzalny wymiar. A Wielkanoc? Z nowym papieżem stanie się jeszcze mocniejszym potwierdzeniem, że Kościół nie tylko żyje, ale także zmienia się, pociągnięty świętą nowością Ducha, który wieje kędy chce.
Jeszcze tydzień temu, stojąc na Placu św. Piotra, słuchałem z uwagą słów papieża Benedykta XVI, zrobiłem mu zdjęcie, nagrałem komórką krótki filmik, gdy zwracał się do Polaków. Wszystko to miało być zwyczajną pamiątką, stało się cząstką niezwykłej historii pontyfikatu, który skończy się w dniu św. Romana. A propos... pojawiają się informacje, że papież na emeryturze zamieszka w klasztornych apartamentach Watykanu. Patron dnia jego abdykacji był pustelnikiem, który słynął z talentu do układania hymnów. Przy talencie muzycznym, jaki ma Benedykt XVI, i jego teologicznym geniuszu, czas spoczynku okaże się z pewnością okazją do wychwalania Pana: na pianinie i przy biurku.