Wśród nich są nasi doradcy życia rodzinnego – włączyli się w akcję i ją propagują.
Idea jest prosta: chcę mieć wpływ na konklawe. Nie interesuje mnie brudna rachuba mediów, nie liczę się z frakcjami wśród elektorów, nie obchodzi mnie zdanie celebrytów i wszechwiedzących dziennikarzy (nagle specjalistów także od Ducha Świętego). Liczę na Niego, skoro nie zawodzi mnie samego, to przecież tym bardziej poprowadzi kardynałów głosujących w Kaplicy Sykstyńskiej. Tak, bo osobista wiara w Kościół Chrystusowy wyrasta z osobistego doświadczenia Boga, bez tego trudno patrzeć na Kościół jak na coś więcej niż globalną organizację finansowo-usługową.
Jest coś przejmującego w tym, że moja codzienna modlitwa za kard. Giuseppe Bertello, sprawia, że liczę się podczas konklawe, że jestem tym, którego głos wiary jest brany pod uwagę przez samego Boga. Nie modlę się, żeby mój kardynał został papieżem, ufam Panu, że wie lepiej, kogo dzisiaj potrzebujemy jako papieża; modlę się, żeby nic nie przeszkodziło kard. Giuseppe w otwartości na Ducha Świętego.
Organizatorzy akcji "adoptuj kardynała" wiedzą, że demokracja uruchomiła w nas potrzebę wpływania na to, co ważne, co istotne dla mojego tu i teraz. I faktycznie – losowe wskazanie na tego, za kogo mam się modlić, zaspokaja moje pragnienie demokratycznego głosu w fundamentalnych wyborach. Ale to nie wszystko. Akcja jest też swego rodzaju testem dla tych, którzy w Roku Wiary otrzymują propozycję współpracy przy wyborze następcy św. Piotra. Jeśli mnie to obchodzi, podejmuję zaproszenie i wyznaję równocześnie nie tylko to, że interesuje mnie los Kościoła, że utożsamiam się z nim, ale też wierzę, że modlitwa ma sens, że jest sposobem na uczestniczenie w Mistycznym Ciele Chrystusa i spełnieniem swego zadania dla dobra tego Ciała.
Zatem? Adoptuj kardynała na: www.adoptacardinal.org i wpłyń na wynik konklawe.